Recenzja
Co Czechów kręci, co Czechów podnieca
Za górami, za lasami i południowymi granicami na rynku naszych czeskich sąsiadów ukazała się pewna powieść. Wyczarowała ją młoda pisarka, absolwentka bohemistyki i historii sztuki, pasjonatka etnografii. Zrobiła to z taką swadą, że prędko podbiła serca czytelników, zgarnęła liczne nagrody, a jej dzieło zdobyło tytuł Czeskiego Bestsellera 2012 roku. Tej jesieni trafiło ono pod polskie strzechy.
Temu sukcesowi trudno się dziwić, gdyż „Boginie z Žitkovej” zawierają prawie wszystko, co powinna zawierać porządna popularna powieść. Historia ostatnich bogiń – żyjących na pograniczu Moraw i Słowacji kobiet, władających umiejętnościami magicznymi, potrafiących leczyć za pomocą ziół, zamawiać i czytać przyszłość z woskowych odlewów – stała się pretekstem do zbudowania opowieści, której konstrukcja przypomina nieco to, co znamy z powieści detektywistycznych.
W świecie, do którego przenosi nas Tučkova, istnieje bowiem wyraźny podział na dobro i zło. A także prawdę i kłamstwo, serce i rozum, tradycję i politykę. Walka pomiędzy tymi wartościami spowita jest dodatkowo warstwą legend i opisów magicznych praktyk, a przede wszystkim – historią XX wieku. Główna bohaterka, Dora, ostatnia potomkini rodu tych wyjątkowych kobiet, zanegowawszy rodzinną tradycję, próbuje naukowo zrozumieć ich kulturowy fenomen i odkryć tajemnice jego upadku. Wyprawa w głąb archiwów okazuje się wyprawą w głąb własnej tożsamości. Odczytując dokumenty odnalezione w archiwach Dora poznaje sekrety członków swojej rodziny: ich namiętności, wrogów, przyczyny złamanych życiorysów i dotykających ich tragedii. To zabieg chwytliwy: są tu bohaterowie dobrzy, są też ewidentnie źli, bo współpracujący z opresyjnymi systemami a niechętni naszym ulubienicom (rodzaj żeński użyty celowo). Wiemy, kogo potępiać, a komu kibicować, nawet jeśli razem z nimi skazani jesteśmy na klęskę.
„Boginie z Žitkovej” nie wymagają od odbiorcy szczególnego zaangażowania, dzięki czemu powieść czyta się nieźle. To, co można w niej docenić, to przede wszystkim sprawne wykorzystanie nośnego tematu szeptuch – lokalnych czarodziejek o wyjątkowych mocach – który silnie oddziałuje na wyobraźnię. Widać, że autorka posiada przygotowanie historyczne, którym zręcznie operuje, tworząc główny tok opowieści. Tekst nie wykracza jednak poza ten jeden wymiar, przez co prócz samego zjawiska bogiń – jako pewnej ciekawostki – pozostawia w czytelniku niewiele.