10 sierpnia 2020

Dorośli – recenzja książki

Czterdziestoletnia Ida chce spędzić spokojny weekend z rodziną, chce zamrozić swoje jajeczka, by w przyszłości mieć dziecko,chce wierzyć, że życie zaczyna się po czterdziestce. Jednak to czego chce jest inne niż to co ma. Ida jest samotna. I smutna.

„Dorośli” Marie Aubert opowiada historię wakacyjnego, rodzinnego wyjazdu, który zapowiadał się sympatycznie . Urodziny mamy, wspólna kolacja, rejs po fiordach, wino i wesoła nowina. Główna bohaterka, Ida podczas pobytu w domku chce ogłosić, że zdecydowała się zamrozić swoje jajeczka, by w przyszłości mieć szanse na dziecko. To dla niej ważna decyzja. Może najważniejsza jaką w życiu podjęła. Czterdziestoletnia singielka, odnosząca sukcesy jako architektka, uświadomiła sobie, że chce mieć partnera, którego będzie kochać, i z którym stworzy prawdziwą rodzinę. Znajdzie go, jeśli nie teraz to za jakiś czas i wtedy będzie przygotowana na to by zostać matką.
Jednak jej siostra Martha ma ważniejsza informację. Po wielu latach starań, w końcu zaszła w ciążę. Będzie miała swoje dziecko, bo Olea, sześcioletnia córka jej męża jest dla niej kimś obcym.

Miedzy siostrami jest ciągłe napięcie. Jedna uważa drugą za egoistkę, za niedojrzałą, za tę która zawsze przesadza w swoich osądach. Atmosfera udziela się reszcie domowników, którzy obserwują sytuację z niezadowoleniem. Wszyscy czekają aż im się w końcu uleje. Bo to jest akurat pewne.

„Dorośli” to opowieść o samotności. O tym jak odpowiednio długo odczuwana potrafi zatruć życie. Ida czuje się samotna. Nie potrafi się z nikim związać, źle dobiera partnerów, bo zawsze zakochuje się w tych którzy ją akurat chwalą i doceniają. Zazwyczaj żonatych.

W swoje urodziny słyszy od koleżanki, że „dobrze [jest][ być singielką, bo można dzięki temu dobrze poznać samą siebie” . Ida wtedy myśli  „że w sumie wolałaby chyba poznać kogoś innego”.

Chce wejść w relacje, w której będzie czuła się kochana i zaopiekowania i która zmieni jej życie, gdyż wie, że od lat tkwi w jednym punkcie. Stwierdza:

U mnie zaś wszystko wygląda tak samo jak pięć albo nawet dziesięć lat temu, mam tylko trochę większe mieszkanie, trochę wyższą pensję i kilka nowych projektów w pracy, bardziej matową cerę i siwe włosy, na których kamuflowanie wydaje u fryzjera co trzeci miesiąc dwa tysiące koron. Zasypiam sama, sama się budzę, jestem sama, gdy wychodzę do pracy, i sama, kiedy wracam do domu, nie będę się na to żalić, nie warto być kimś, kto się na wszystko skarży. Jednak ta samotność zatacza coraz większe i większe koła i jeśli nie pojawi się jakiś »chłopak«, ktoś, z kim mogłabym wykorzystać zamrożone w banku jajeczka, to czeka mnie być może pięć, dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści lat dokładnie takich jak te, od teraz aż do końca.

Ida czuje się gorsza i niespełniona. Porównuje się do swojej młodszej siostry, która, jak uważa, całe życie z nią konkuruje i podkreśla wszystko to, w czym jest od niej lepsza. Martha nieustannie „gładzi się po ledwo widocznym brzuchu” czemu Ida nie może się nadziwić. Widzi w tym raczej atak względem siebie i gest pokazujący triumf siostry, niż troskę przyszłej matki. Ale złość Idy jest podszyta smutkiem i poczuciem straty. W myślach powtarza sobie:

„Nigdy nie będę niczyją matką, dorosłe dzieci nie zaśpiewają mi na sześćdziesiąte piąte urodziny, nie zostanę niczyją babcią, wnuki nie będą ze mną świętować Bożego Narodzenia. Ta świadomość otwiera się we mnie jak otchłań, zaglądam w wielką czarną pustkę, cały czas śpiewając Happy Birthday. Droga mamo, Happy Birthday to you,  mnie samej się to nigdy nie zdarzy, bo już jest za późno”.

Opowieść rozpisana jest tylko na jeden glos- Idy, i to przez jej pryzmat przyglądamy się innym bohaterom. Możemy jednak zobaczyć, że reszta domowników jest tak samo zagubiona, smutna i choć próbują to ukrywać, również żałują swoich wyborów życiowych. Czy to matka, która nie zdecydowałaby się mieć dzieci ze swoim byłym mężem, czy Kristoff, mąż Marthy, który wolałby nie być ojcem. Wszyscy skrywają w sobie niszczący ich wewnętrzny smutek. 

Na niewiele ponad stu czterdziestu stronach Marie Aubert udało się zmieścić opowieść o rodzinnej relacji wywołującej zaciskanie zębów i milczenie w złości. Nie ma  tu bohaterów, którym się kibicuje i lubi,  ale każdego z nich się rozumie. Bo ich obawy i przemyślenia są w dziwny sposób nam bliskie.

Jeśli założymy, że o dorosłości stanowi to czy potrafimy konfrontować się z innymi, kontrolować emocję czy przyznawać do błędów, to trzeba przyznać Aubert, że wybrała dla swojej powieści niezwykle ironiczny tytuł.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także