2 stycznia 2014

Duchowe odrodzenie Tołstoja

Kto by pomyślał, że Lew Tołstoj, jeden z największych pisarzy XIX wieku, może czymś jeszcze zaskoczyć polskiego czytelnika. A może. I zaskakuje.

 

W 1886 roku Tołstoj zabrał się do napisania „O życiu”, traktatu filozoficznego, którego głównym tematem są dociekania na temat prawdy, wyzwolenia, a także istoty człowieczeństwa. Autor „Anny Kareniny” ponownie zadał szereg fundamentalnych pytań, wśród nich znalazły się również te, które pojawiły się wcześniej w „Spowiedzi”, m.in.: po co żyję i co po mnie zostanie? Pytania zasadnicze, nurtujące każdego myślącego człowieka pozostały jednak bez wyraźnej odpowiedzi, a obok nich pojawiły się nowe. Tym razem jednak Tołstoj przygotował dla czytelników rozwiązania gotowe i przejrzyste, szkoda tylko, że zgoła niewykonalne, na co wskazuje chociażby jego własna biografia.

 

O ile w „Spowiedzi” pisarz rozprawia się przede wszystkim z sobą samym, o tyle w „O życiu” walczy już z całym amoralnym systemem społecznym. Inspirację do filozoficznych rozważań Tołstoj czerpie ze wszelkich możliwych źródeł, powołuje się na podstawowe prawdy zawarte w religiach świata (“chińskiej, indyjskiej, żydowsko-chrześcijańskiej”), cytuje Ewangelie i dociekania filozofów Wschodu. Jednak mimo bogactwa kontekstów autor silnie zmierza do sformułowania jednej przewodniej myśli, prawdy ostatecznej, mającej na celu przebudzenie i wyzwolenie człowieka od ślepego pędu.

 

Pisarz stawia tezę jasno i wyraźnie: należy wyzbyć się sprzeczności wynikającej z dwoistości ludzkiego życia (człowieczego i zwierzęcego), trzeba nabrać “rozumnej świadomości” i pozwolić, by narodziło się w człowieku prawdziwe życie. Pojawia się jednak zagadka: jak tego dokonać? Dla Tołstoja rozwiązanie jest banalnie proste. Przekonuje do tego już samo zapoznanie się ze spisem treści, który daje czytelnikowi zbiór przykazań czy też prawd objawionych, prowadzących do szczęścia i jedynego słusznego życia.

 

Odbiorca-laik, do którego przede wszystkim kierował swoje rozważania Tołstoj, otrzymał blisko dwieście pięćdziesiąt stron dydaktycznego bełkotu, wielokrotnych i przeróżnych kombinacji oraz parafraz tych samych tez. Cel bez wątpienia został osiągnięty, każdy kto sięgnie po traktat „O życiu” prędzej czy później zostanie oświecony, szkoda tylko, że w pewnej chwili światło zaczyna razić w oczy, a zmęczenie tekstem sprawia, że dziś ma się ochotę raczej spłonąć wraz z knotem kaganka oświaty dziarsko niesionym przez autora.

 

Choć Tołstoj wielokrotnie i niezwykle jasno podkreślał, jak bardzo niegodziwa jest jego twórczość sprzed filozoficznego przebudzenia i jak złe owoce w postaci powieści wydało jego niemoralne życie, to bez wątpienia należy przyznać słuszność innemu wielkiemu ówczesnemu pisarzowi rosyjskiemu, Iwanowi Turgieniewowi, który błagał autora „Wojny i pokoju” o powrót do pracy prozatorskiej. Wspaniale jest móc obcować z najgłębszymi przemyśleniami jednego z najważniejszych artystów świata, jednak znacznie przyjemniej i skuteczniej przyswaja się Tołstoja w formie zbeletryzowanej.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także