Recenzja
Historia pewnego zamachu
Javier Cercas, utytułowany hiszpański pisarz, zrezygnował chwilowo z literackiej fikcji, by opowiedzieć o jednym z ważniejszych wydarzeń w dwudziestowiecznej historii Hiszpanii: udaremnionym wojskowym zamachu stanu z 23. lutego 1981 roku. Zamachu, który, choć trwał zaledwie jeden dzień i zakończył się po publicznym potępieniu ze strony króla, wciąż budzi kontrowersje i prowokuje do stawiania kolejnych pytań.
Celem Cercasa, wyrażonym wprost we wstępie, jest pokazanie zamachu takim, jaki był, z wieloma niewiadomymi, chaosem informacyjnym i niespójnością faktów. Co więcej, autor deklaruje, że chce opowiedzieć o wydarzeniach z 23. lutego „bez potęgi i swobody fikcji”. Stwierdza, że „Anatomię chwili” można czytać jako pozycję historyczną lub jako powieść przygodową, choć w gruncie rzeczy książka nie aspiruje do bycia żadną z nich.
Tymczasem „Anatomia chwili” jest właściwie rozległym esejem, który nie tylko nie jest historyczny, ale wręcz obchodzi się z faktami bardzo po literacku. Cercas wychodzi od tezy, która z góry ustanawia sposób mówienia o zamachu. I choć rzeczywiście udaje mu się przemycić chaos wydarzeń z 23. lutego, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie może powstrzymać się przed nadawaniem im sensu. W rezultacie otrzymujemy splot domysłów, spekulacji, rozmaitych „być może” i „prawdopodobnie”, które, choć miejscami sprzeczne i w istocie prezentujące różne obiegowe opinie o przyczynach i przebiegu zamachu, wydają się próbą nie tyle rzetelnego opisania zamachu, ile – jego, choćby niekompletnego, wyjaśnienia.
Być może głównie bohaterowie zamachu są faktycznie, jak pisze Cercas, bohaterami nie do końca rzeczywistymi, na poły fikcyjnymi – jeśli nawet nie dla Hiszpanów, to na pewno dla innych, którzy o zamachu stanu z 23. lutego wiedzą niewiele lub zgoła nic. W takim wypadku domysły, którymi Cercas hojnie okrasza historyczne fakty stanowią w „Anatomii chwili” komponent fikcyjny, spoiwo całej opowieści i tym samym przekształcają to, co wiemy o zamachu w fikcyjną fabułę o nim. I choć całość czyta się doskonale – wartko (pomimo zachowania oryginalnych dla języka hiszpańskiego wielokrotnie złożonych, długich na całą stronę zdań) oraz z niegasnącym zainteresowaniem, nieuchronnie pojawiają się dwa pytania. Komu taka książka właściwie jest potrzebna i czy jej pierwotna wersja – powieść – nie byłaby mimo wszystko ciekawsza?