22 czerwca 2020

Król darknetu – recenzja

Jedwabna wojna idei

Czym jest wolność? Co ją ogranicza? Czy człowiek jest w stanie objąć swoim wyobrażeniem koncept wolności absolutnej, która daje mu niczym nieograniczone prawo do decydowania o sobie? Jakimi środkami o ową wolność walczyć i jak chronić ją przed opresją? I gdzie staje ona do walki z moralnością swoich czasów?

To tylko niektóre z pytań, jakie musieli sobie na przestrzeni wieków zadawać ludzie pragnący swobody, wierzący w prawo do decydowania o sobie i gotowi o nie walczyć. Wolność to potężna idea, która wprawiała w ruch tryby historii więcej razy, niż można zliczyć i, jak każda wielka sprawa, pociągała za sobą wydarzenia i czyny, których ocena dla większości z nas nigdy nie będzie jednoznaczna ani prosta. Jednak wiele z nich tworzy fascynujące historie, w których górnolotne koncepty mieszają się z błotem ulicy a granica pomiędzy tym, co dobre a tym, co kwestionowane moralnie zaczyna się zacierać. Gdy czasy, w jakich żyjemy dorzucą do tej mieszanki osiągnięcia ery zaawansowanej technologii i informatyzacji to historie niemalże piszą się same, a czytając je, ciężko byłoby uwierzyć że są prawdziwie, gdyby nie to, że byliśmy ich świadkami ledwie parę lat wcześniej.

Zawarta zdanie wyżej partykuła jest oczywiście gargantuicznym niedopowiedzeniem. Historia, o której przeczytamy w „Królu Darknetu” wymagała bowiem od Nicka Biltona setek godzin spędzonych na czytaniu liczącej ponad 2 miliony słów komunikacji internetowej i kolejnych 250 wykorzystanych na rozmowy z bohaterami swojego dzieła. Przy pomocy researcherki Nicole Blank i tabelek w excelu ów brytyjsko-amerykański dziennikarz stworzył narracyjną powieść non – fiction, która ma ogromny potencjał na bezlitosne wciągnięcie czytelnika w wir opowieści już od pierwszych rozdziałów. I nic w tym dziwnego, skoro tytułowym „Królem” jest Ross Ulbricht, a jego królestwem Silk Road.

Dla przeciętnego zjadacza chleba ciemne uliczki mniej reprezentacyjnych dzielnic wielkich miast i odbywające się w ich objęciach szemrane interesy zawsze były w pewien sposób fascynujące. To wszak motyw, który został zagrany tysiące razy i wydaje się mieć niemal nieograniczony potencjał – jest bowiem niezwykle realny i zawsze obecny na drugim planie codzienności. My natomiast mamy okazję żyć w czasach, w których ścierają się ze sobą dwa wymiary egzystencji – realny i wirtualny. Nienaturalnym byłoby zatem, gdyby ten ostatni nie miał swojego odpowiednika zakazanych dzielnic – jest nim darknet, obrosłe niemałą legendą miejsce, w którym można bez obaw o wyjawienie swojej tożsamości parać się szeregiem różnorakich aktywności – w tym także tych wysoce nielegalnych. W lutym 2011 roku targowiskiem tychże stał się słynny Jedwabny Szlak (eng. Silk Road) – dziecko Rossa Ulbrichta – dwudziestokilkuletniego Teksańczyka, który swój ponadprzeciętny intelekt i wiarę w idee libertarianizmu przekuł w projekt, który dawał użytkownikom pełną wolność a wkrótce potem zaczął generować wielomilionowy zysk. Ross uznał bowiem, że rząd federalny nie ma prawa dyktować ludziom, co mogą a czego nie mogą posiadać. Wprowadzając swój pomysł w życie stworzył miejsce, w którym teoretycznie każdy mógł zaopatrzyć się w narkotyki, a wkrótce także broń, fałszywe dokumenty czy ludzkie organy. Ulbricht uznawał, że kierując się zasadą nieagresji (w skrócie: dopuszczaniem wszelkich zachowań, które nie inicjują przemocy) poprowadzi swoją własną, cyfrową rewolucję i zmieni nie tylko postrzeganie ograniczeń wprowadzanych przez władzę centralną, ale i zmusi ją do ich usunięcia.

Nie ma zatem niczego dziwnego w tym, że ukrywający się pod pseudonimem „Straszny Pirat Roberts” Ulbricht znalazł się na celowniku służb a polowanie na niego okazało się ogromnym przedsięwzięciem. Nick Bilton dostrzegł potencjał tej historii i doskonale go wykorzystał. „Króla Darknetu” czyta się jak pierwszej klasy kryminał. Wykorzystana forma powieści non-fiction pozwoliła w pełni ująć dynamikę zdarzeń i charakter poszczególnych postaci. Jest tutaj bowiem niemal wszystko – geniusz zbrodni, intrygi, tajemnice, skorumpowani gliniarze, konflikty między służbami, drobiazgowe śledztwa i dynamiczne akcje policji. Historia opowiedziana z perspektywy tak policjantów, jak i złodziei. Obraz ten staje się tym bardziej fascynujący, że cała historia faktycznie miała miejsce zaledwie kilka lat temu i wielu śledziło ją na bieżąco, snując domysły i, w zależności od wyznawanych ideałów, kibicując Strasznemu Piratowi bądź też służbom federalnym. Teraz, ponad 2 lata po wydaniu na rynku amerykańskim (książka ukazała się tam w roku 2017) polski czytelnik może prześledzić losy Ulbrichta i polujących na niego agentów w swoim ojczystym języku.

Co do samego języka zatem – muszę zauważyć, że „Król Darknetu” nie jest pozycją napisaną wybitnie ale jestem także przekonany iż traci ona nieco w tłumaczeniu. Bilton pisze językiem mocno kolokwialnym bowiem w takiż właśnie sposób rozmawiali bohaterowie jego opowieści. Cały jej świat (w końcu także nasz) jest owym językiem naznaczony i niewiele sensu miałoby udawanie, że jest inaczej. Specyfika języka angielskiego powoduje jednak, że przetłumaczony nie brzmi już tak dobrze, jak w swojej pierwotnej formie. Nie jest to jednak zarzut kierowany w stronę tłumaczy – ci bowiem wykonali swoją pracę tak dobrze, jak to tylko było możliwe a „Króla..” czyta się z ponadprzeciętnym zaangażowaniem. Uwagę zwraca także struktura pozycji – na nieco ponad 350 stronach znajdziemy bowiem aż 73 mini-rozdziały i każdy z nich zawiera w sobie zaledwie kilka stron. Takie rozwiązanie potęguje jednak w moim odczuciu dynamikę opowiadanej historii i dobrze przystaje do jej całokształtu.

Wielką wartością dodaną „Króla Darknetu” jest przedstawienie wielu warstw całej sprawy. Przede wszystkim zaś tej prawdopodobnie najważniejszej, czyli ideologicznej. Ulbricht nie motywował bowiem swoich działań jedynie chęcią osiągnięcia zysku – był jednym z tych przestępców, którzy swoje działania głęboko uzasadniali chcąc przewodzić sprawie. Tym ciekawiej śledzi się opowiadaną historię wiedząc, jak bardzo aktualna jest ta, której sztandarem przez pewien czas był Jedwabny Szlak. Bardzo możliwe, że byliśmy świadkami budowy pomnika i napisania kolejnego poważnego rozdziału w niekończącej się wojnie z narkotykami. Ten rozdział może zresztą nie mieć jeszcze epilogu. Nie zdradzę zapewne zbyt dużo, gdy powiem, że Ulbricht został ostatecznie zatrzymany i przebywa obecnie w więzieniu federalnym odsiadując niezwykle surowy wyrok. Pod petycją o jego ułaskawienia podpisało się ponad 300 tys. osób a libertariańska kandytat na prezydenta USA Jo Jorgensen (tak, istnieją kandydaci z partii innych niż demokratyczna i republikańska) kilka dni temu ponownie zapowiedziała, że taką petycję bez wahania rozpatrzyłaby pozytywnie.

„Król Darknetu” to bez żadnych wątpliwości doskonała pozycja. Fascynująca historia została opisana kompleksowo i bezkompromisowo. Wciąga, nie puszcza, pobudza do refleksji i nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony. Wolność to idea o wielu twarzach i warto spojrzeć w najmłodszą z nich.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także