Recenzja
Listy młodego poety
Najpiękniejsze lato w życiu Ingeborg Bachmann, opisane najpierw na kartach „Dziennika wojennego”, a potem w tęsknych listach Jacka Hamescha – ta niewielka książeczka pozwala nam zajrzeć w świat młodzieńczych marzeń i myśli jednej z najważniejszych austriackich pisarek XX wieku.
Najnowsza na naszym rynku wydawniczym publikacja sygnowana nazwiskiem Ingeborg Bachmann prezentuje się skromnie, podejrzanie skromnie można wręcz powiedzieć. Liczący sobie zaledwie 17 stron „Dziennik wojenny” – w oryginale było to sześć ciasno zapisanych kart a4 – to trochę za mało, żeby rościć sobie prawo do bycia książką. Wydawca postanowił uzupełnić zapiski pisarki 11 listami, jakie w latach 1946-47 napisał do niej Jack Hamesch, przyjaciel poznany w ostatnich chwilach wojennej zawieruchy. Listami, dodam, o różnej objętości, czasem jednozdaniowej. Ale z tych dwóch pozornie przypadkowo sklejonych ze sobą części powstaje spójny obraz rzeczywistości okresu wielkich przemian, przeżywanej szczególnie intensywnie przez dwie bardzo młode i wrażliwe jednostki. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że to jest już książka.
„Dziennik wojenny” Ingeborg Bachmann relacjonuje ostatnie miesiące II wojny światowej oraz moment wyzwolenia Austrii przez wojsko brytyjskie. Przyszła muza i miłość Paula Celana spędza je w Klagenfurcie, gdzie uczy się w kolegium nauczycielskim. Jej stosunek do trudnych wojennych realiów jest na tyle niesztampowy, że zapiski z tego czasu powinny nosić raczej tytuł „Dziennik wojennego zblazowania”. Bachmann z uporem maniaka odmawia schodzenia do schronów podczas nalotów – twierdzi, że umrzeć w stadzie to najgorszy rodzaj śmierci – podczas alarmów bombowych woli opalać się nad rzeką albo czytać książki. Rilke, Baudelaire – to jest jej świat. Tak może myśleć tylko osiemnastolatka, przeżywająca pierwsze chwile prawdziwej wolności i pierwsze zauroczenia. I tylko osiemnastolatka może z takim entuzjazmem przywitać nastanie pokoju, nawet pod brytyjskim sztandarem. „Być wolną i żyć, choćby bez butów, bez chleba z masłem, bez niczego, och co za cudowny czas!”, napisze.
Jack Hamesch, Żyd z pochodzenia, który wstąpił do brytyjskiej armii i trafił do Austrii z misją wyzwoleńczą, poznaje Ingeborg przypadkiem, podczas załatwiania jakiejś urzędowej sprawy. Połączą ich wspólne lektury, Mann, Zweig, Schnitzler, Hofmannstahl – Hamesch jest zaskoczony, że Bachmann, wychowana w nazistowskiej dyktaturze może mieć tak szerokie literackie horyzonty. Oboje są też samotnikami – Ingeborg z wyboru, choć otacza ją kochająca rodzina, zawsze myślami jest gdzieś daleko; Jack zaś jest klasycznym przykładem wojennego wygnańca, bez rodziny, bez ojczyzny. Ich znajomość jest krótka lecz intensywna, wkrótce potem Hamesch zostaje oddelegowany do Villach, a następnie udaje się do Palestyny, gdzie jest jednym z budowniczych Państwa Izrael. Przytoczona w książce korespondencja pochodzi już z okresu rozłąki, a jej treść to głównie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil i przeżywana silnie nostalgia. W późniejszych listach Hamesch chętniej dzieli się spostrzeżeniami na temat codzienności w „ziemi obiecanej”, a z jego listów tchnie młodzieńcza świeżość i nadzieja.
Czytane razem, notatki Ingeborg Bachmann i listy zakochanego ewidentnie, choć raczej bez wzajemności, Hamescha, w cudowny sposób się uzupełniają. Z dwóch różnych perspektyw opowiadają o spotkaniu żołnierza i początkującej pisarki, które zaważy na ich dalszych losach – „o najpiękniejszej wiośnie i lecie w życiu”, o eksplozji młodości i historycznej zmianie.