Recenzja
O nauce bez taryfy ulgowej
Okładka „Krótkiej historii geniuszy” zawiera w sobie przynajmniej dwa przekłamania. Po pierwsze jej autorem nie jest Bill Bryson, co zdaje się sugerować jego wyróżnione nazwisko. Jest to zbiór esejów wielu autorów podejmujących różne zagadnienia z zakresu historii nauk ścisłych. Po drugie natomiast nie jest to książka o geniuszach. A właściwie nie w całości o nich.
Zawiodą się więc amatorzy łatwej literatury popularnonaukowej, która często opiera się na anegdotach i chwytliwych półprawdach mających uprzystępnić czytelnikowi problemy współczesnej nauki. Autorzy tej książki stawiają bowiem czytelnikowi naprawdę wysokie wymagania, skrupulatnie analizując skomplikowane związki nauk ścisłych z innymi dziedzinami ludzkiej aktywności od polityki do kultury popularnej. Stąd w jednym tomie znajdziemy obok siebie eseje Margaret Atwood (wybitnej kanadyjskiej prozaiczki) na temat źródeł stereotypu szalonego naukowca i kontrowersyjnego naukowca Richarda Dawkinsa, który opisuje zawiłą historię teorii ewolucji.
Poza różnorodnością tekstów największą zaletą tej książki jest krytyczna postawa jej autorów wobec instytucji naukowych. Na przykładzie brytyjskiego Towarzystwa Królewskiego w Londynie „Krótka historia geniuszy” pokazuje, że o doniosłości odkrycia naukowego nie zawsze decyduje wyłącznie dążenie do prawdy. Równie istotna jest pozycja naukowca w środowisku, jego pochodzenie, a nawet płeć. Podobne problemy dotykają również całych dziedzin nauki. Przykładowo świetny esej Iana Stewarta pokazuje, jak bardzo lekceważone są teoretyczne odkrycia matematyki, bez których nauki stosowane nie miałyby racji bytu.
Opatrzona przepięknymi ilustracjami książka pod redakcją Billa Brysona skutecznie obala powszechne mity na temat nauk ścisłych. Jednocześnie czytelnik traktowany jest nie jak uczeń, lecz jak równorzędny partner w intelektualnej wędrówce. Książka ta jest dowodem na to, że największym cudem natury jest fakt, że homo sapiens, niegdyś walczący z mamutami, jest w stanie pojąć teorię względności.