11 września 2014

Pamflet na wszystko

Podobno w Stanach Zjednoczonych hipsterzy stali się już zbyt mainstreamowi. Joanna Dziwak dobrze wyczuła nową modę: jej debiutancka książka to właściwie jeden wielki pamflet. Na hipsterstwo i mainstream jednocześnie.

 

Joanna Dziwak czuje język. Potrafi bawić się słowami, nie tylko dla samej zabawy, ale dla stworzenia obrazu, który jest czuły, pełen sympatii, a jednocześnie ironiczny i złośliwy. Początek „Gier losowych” zaskakuje – jest subtelny w swych celnych i krytycznych obserwacjach, inny, niż można by się spodziewać po okładce i opisie wydawcy. Potem jednak, po kilku rozdziałach, w narracji coś pęka, sama historia znika, przeobrażając się w korowód coraz to nowych postaci, bezlitośnie wykpiwanych w potokach stylizowanych na specyficzną mowę potoczną monologów narratora. Nie o fabułę tu chodzi, ale o intertekstualną grę z czytelnikiem, w której stawką jest rozpoznanie klisz, elementów kultury masowej, wreszcie – samego siebie.

 

„Gry losowe” wpisują się w nurt standardowy dla naszego krajowego podwórka, pełny złości na wszystko i wszystkich. Joanna Dziwak bez skrupułów parodiuje i wyśmiewa kolejno: hipsterów, modę, popularnych pisarzy i ich nikłej jakości powieści, media, konsumpcjonizm i niedostosowanych społecznie everymenów. Robili to już – dużo subtelniej – Shuty w „Zwale” i – dużo ostrzej – Masłowska w „Pawiu Królowej”. Dziwak nie dokonuje tu żadnego odkrycia, co więcej, ta parodia, niejako rykoszetem, uderza w nią samą. „Gry losowe”, wyśmiewając hipsterską pogoń za alternatywą, same się w nią wpisuje. Hipsterzy są niemodni, teraz modne jest wyśmiewać ich intelektualną płytkość.

 

Debiut Dziwak jest w gruncie rzeczy dość udany, ale, niestety, wtórny. Chciałoby się może mniej intertekstualnej żonglerki, mniej epatowania fajnością i słowami powszechnie uznawanymi za niecenzuralne, które w powieści nie służą niczemu poza nachalną stylistyką, wyeksploatowaną już przez Masłowską, więcej zaś – własnego głosu, tego słodko-gorzkiego rytmu narracji, który przewija się gdzieś na początku książki. Mniej hipsterstwa, więcej – Joanny Dziwak, o której, jak sądzę (i taką mam nadzieję), jeszcze usłyszymy.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także