22 stycznia 2013

Romans po Houellebecqu

Książka Davida Foenkinosa jest dowodem na istnienie nieustannego przepływu schematów i chwytów między naszymi ulubionymi światami kultury wysokiej i popularnej. Obnażanie miłosnych klisz w „Naszych rozstaniach” paradoksalnie służy bowiem uprawdopodobnieniu opowiadanej historii.

 

Przy lekturze powieści francuskiego autora nie sposób nie mieć w głowie ostatniej pozycji w dorobku Michela Houellebecqa, „Mapy i terytorium”. Odnajdziemy tutaj to samo zblazowanie głównych bohaterów, te same relacje seksualne służące wypełnieniu jakiejś bliżej nieokreślonej pustki. Foenkinos z autoironią stosuje także iście brechtowskie środki budowania dystansu w postaci prawdziwych bądź zmyślonych notek biograficznych, które główny bohater (porte parole autora?) pisze dla słowników Larousse’a. Obecność ważnych dla literatury postmodernistycznej motywów sprawia, że czytelnik może zapomnieć o tym, że opowiadana historia jest żywcem wyjęta z absurdalnej komedii romantycznej.

 

Foenkinos pokazuje, że w miłości widzieliśmy już wszystko. Uczucie biednego Fritza do pochodzącej z paryskiego mieszczaństwa Alice staje się jedynie pretekstem do uruchomienia całego zestawu klisz, za pomocą których opowiadamy miłosne historie. Jest więc romans ze starszą koleżanką z biura, ucieczka sprzed ołtarza, a także historia z cyklu „połączyła ich literatura”. Nie dziwi więc, że związek głównych bohaterów nie ma przed sobą przyszłości. Jednocześnie celem Foenkinosa nie jest krytyka papierowego świata narzuconych schematów, za pomocą których okazujemy sobie uczucia. Przeciwnie, jak na porządną literaturę popularną przystało „Nasze rozstania” pozwalają na identyfikację z bohaterami. Nie przebiega ona jednak na płaszczyźnie psychologicznej, gdyż współczesna kultura skutecznie nauczyła nas dystansu i to właśnie ten dystans pozwala nam odnaleźć w sobie cechy każdego z bohaterów tej historii.

 

Obecność Foenkinosa na polskim rynku może sporo namieszać w kategoriach, którymi łatwo opatrujemy literaturę. Problem pojawia się jedynie w momencie, gdy humor „jak z Allena” nie śmieszy a „francuski Murakami” nie intryguje tak, jak oryginał.

Książki, o których pisał autor