15 maja 2014

Wschodnie pytania

Gdzie zaczyna się Wschód? Gdzie kończy? I co jest w nim tak pociągającego, że jego urokowi ulegają polscy pisarze i reporterzy?

 

Piotr Brysacz, nazywający sam siebie „mieszańcem z Pogranicza”, zadaje te pytania (i wiele innych, zawsze jednak związanych z odczuwaniem tego, co umownie nazywamy Wschodem) autorom, którzy osobiste doświadczenia życia na Wschodzie przerabiali na literaturę. W „Patrząc na Wschód” znalazły się wywiady z Andrzejem Stasiukiem, Mariuszem Wilkiem, Jackiem Hugo-Baderem, Magdaleną Skopek, Jędrzejem Morawieckim, Michałem Książkiem, Wojciechem Góreckim, Maciejem Jastrzębskim, Wacławem Radziwinowiczem, Wojciechem Śmieją i Włodzimierzem Pawluczukiem. Już rzut oka na listę przepytanych autorów i napisanych przez nich książek dowodzi, że Wschód jest w tym wypadku niemal tożsamy z rozległym terenem Rosji, poszerzonym ewentualnie o byłe republiki radzieckie. W metaforyczny nawias całą książkę ujmuje rozpoczynająca ją rozmowa z Andrzejem Stasiukiem, niejako wyznaczająca terytorium, które staje się przedmiotem dyskusji. Autor „Jadąc do Babadag” (który mimo wszystko częściej podróżuje na Południe niż na Wschód) obszar swoich wschodnich zainteresowań zamyka między Podlasiem, z którego pochodzi jego rodzina, a Mongolią, którą odwiedza ostatnio. To właśnie na tym obszarze – od Bugu (niektórzy twierdzą wręcz, że od Wisły, a zgryźliwcy powiedzą nawet, że od Odry) aż po Morze Beringa – rozciąga się Wschód. Mariusz Wilk, od lat mieszkający nad Jeziorem Onieżskim, zastąpił tę nazwę Północą. Ale chodzi zazwyczaj o to samo. Terytorialnie – o Rosję i przyległości. Mentalnie zaś – o stan ducha, który nazywa się umownie rosyjską (wschodnią) duszą.

 

O specyfikę rosyjskiej duszy spierano się co najmniej od czasów Bierdiajewa. I niewiele wymyślono. A raczej – wymyślono zbyt wiele, by zamknąć ów społeczny fenomen w krótkiej definicji. Autorzy przepytani przez Brysacza również definiują „wschodniość” na rozmaite sposoby. Raz wynika ona z określonych warunków geograficznych (groźny klimat, ogromna przestrzeń), innym razem z historyczno-politycznych obostrzeń, dla polskich autorów jednak jej sedno tkwi w zamieszkujących Wschód ludziach. To właśnie oni – Nieńcy u Skopek, Jakuci u Książka, czy Gruzini u Góreckiego – zaświadczają o różnorodności specyficznego człowieka ze Wschodu. Różnorodności, w której istnieją jednak punkty wspólne, dające asumpt do traktowania „wschodniości” jako czegoś spójnego. Podobnie jest z samym Wschodem – każdy z przepytanych autorów definiuje go na własny, odmienny sposób, a zarazem każdy mówi też o tym samym: prostocie, smutku, religijności i mistycyzmie, zespoleniu z naturą, podatności na szaleństwo, specyficznej wrażliwości.

 

Okazuje się – dotyczy to zarówno dociekliwych pytań Brysacza, ale też książek bohaterów „Patrząc na Wschód” – że i dusza rosyjska, i sam Wschód to pojęcia niedefiniowalne. Paradoksalnie – im więcej, się o nich pisze, tym mniej się o nich wie. Nieprzypadkowo Stasiuk, pytany o Wschód, odpowiada co chwila „Nie wiem”, zniecierpliwiony pytaniami o Rosję Hugo-Bader mówi „Pan znowu swoje”, zaś zagadnięty o wschodnią duszę Książek odpowiada: „Gdybanie można mnożyć i mnożyć”. Z książki Brysacza wynika jasno, że dla przybysza z zewnątrz Wschód jest przede wszystkim pociągającą tajemnicą. Mitem, który próbuje się opisać w kolejnych książkach. Opowieścią, do której się nieustannie wraca.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także