7 listopada 2013

XXI wiek w pigułce

Eric-Emmanuel Schmitt nie boi się sięgać po tematy najtrudniejsze, co udowodnił już wielokrotnie. W „Małżeństwie we troje” niezmiennie porusza problemy uniwersalne i mierzy się z tabu. Tym razem jednak idzie o krok dalej. Na przestrzeni zaledwie pięciu opowiadań pisarz odnosi się do kwestii homoseksualizmu, dotyka spraw tak trudnych jak aborcja, transplantacja, a nawet pyta o doświadczenie obozowe, a to przecież nie wszystko…

 

Tematów tutaj poruszonych wystarczyłoby na znacznie obszerniejszą antologię. Wszystkie one opisują różne wersje chorobliwej miłości i jej konsekwencje. Schmitt oddał w ręce czytelników nie tylko zbiór opowieści, ale i dziennik pisarza, który zamieścił na końcu książki. Notuje w nim skąd czerpał pomysły, jakie refleksje towarzyszyły mu podczas tworzenia. To zapiski całkiem ciekawe i to nie tylko dla fanów autora.

 

Otwierający książkę „Dwaj panowie z Brukseli” to opowieść poruszająca wciąż drażliwą kwestię związków homoseksualnych i prawa do ich legalizacji. Podczas ślubu młodziutkiej Geneviève, dwaj partnerzy, Jean i Laurent, potajemnie przyjmują sakrament małżeństwa. W przypadku tego opowiadania wyjątkowo interesująca jest historia jego powstania, czyli autentyczne zdarzenie, którego uczestnikami byli przyjaciele autora. Schmitt uzupełnił historię dodatkowymi wątkami, nadając jej bardziej skomplikowany i sentymentalny rys. „Pies” opowiada o tajemnicy i traumie doświadczenia obozowego oraz ogromnej, wręcz chorobliwej miłości do zwierzaka. Tytułowe „Małżeństwo we troje” mówi o obsesyjnym uwielbieniu żywionym do Mozarta, wpisanym w trójkąt miłosny z trupem w tle. „Serce w popiele” to z kolei historia matczynej miłości, która przeradza się w nienawiść i manię, z refleksją nad skandynawskim systemem prawnym w tle. I na zakończenie „Dziecko upiór” – opowiadanie traktujące o konsekwencji aborcji i przewrotności losu.

 

Eric-Emmanuel Schmitt bez wątpienia najlepiej wypada w krótkiej formie prozatorskiej. Najczęściej jego opowiadania przybierają formę swoistej paraboli, jednak tym razem stara się powstrzymywać od typowej wykładni moralizatorsko-dydaktycznej. Pisarz stara się wyłamać ze schematów fabularnych, uproszczonych konstrukcji postaci i nadać swoim tekstom więcej dynamiki poprzez komplikację akcji, wątki poboczne czy nieoczekiwane zwroty akcji. Każda z historii podszyta jest tragiczną tajemnicą, każda ma drugie dno. Niestety, próby stworzenia ciekawej fabuły sprawiają, że opowiadania stają się nieznośnie przesycone prawdami życiowymi, być może skłaniają do refleksji, ale bywają też przeładowane – w uciążliwie sztuczny sposób – emocjami.

 

Choć Schmitt notuje w swoim dzienniku, że “moraliści nie są dobrymi pisarzami”, to można odnieść wrażenie, że tym stwierdzeniem uderza w siebie. Przecież najnowszy zbiór opowiadań Francuza to nic innego jak spektrum współczesnych problemów egzystencjalnych i społecznych przedstawione w banalny, niewymagający głębszego zastanowienia sposób. Bądźmy jednak sprawiedliwi: Schmitt jest po prostu Schmittem i doskonale odpowiada na zapotrzebowanie czytelnika literatury popularnej.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także