Recenzja
Zegarmistrz odchodzi
W 2013 roku ukazały się dwa szalenie ciekawe notatniki żałoby. Nie wiadomo, czy się cieszyć, czy płakać. Roland Barthes opłakiwał śmierć matki w “Dzienniku żałobnym”, zaś Inga Iwasiów wspomina niedawną śmierć ojca.
Iwasiów to ważna postać w świecie literackim. Pani profesor, literaturoznawczyni, żarliwa blogerka, poetka i prozaiczka, redaktor pisma “Pogranicza”. To role, można powiedzieć, służbowe, lecz “Umarł mi” to książka intymna, raport rozpaczy kobiety i córki, nagle częściowo osieroconej. Piękny słoneczny dzień. Autorka odbiera telefon. Ojciec nie żyje. Musi przyjąć tę śmierć, zapanować nad tysiącem szczegółów – pusty fotel ojca, niedojedzone posiłki, katalog trumien, procedura kremacji. Śmierć ojca staje się przyczynkiem do wspomnień poprzednich pogrzebów w rodzinie, wspomnień o tym, jak ojciec, który był zegarmistrzem, brał małą Ingę ze sobą do pracy. Fotografie, cytaty z rozmów. Codzienność miesza się tu ze sprawami uniwersalnymi, fundamentalnymi. Nie ma tu epatowania uczuciami, bo rzecz pisana jest przez erudytkę, kobietę świadomą ról społecznych, a mimo to książka chwyta za gardło, piecze aż do bólu.