Recenzja
Historyjka na minutę
Bardzo często rodzice opowiadają mi, że w życiu ich dziecka (najczęściej starszego lub nastolatka) nastąpił kryzys związany z czytaniem. Do pewnego momentu ich córka bądź syn z radością sięgali po kolejne książki, aż nagle… młody człowiek traci radość z lektury. Co wtedy zrobić?
Najlepiej określić źródła problemu, ponieważ przejście między literaturą dla dzieci a literaturą dla młodzieży jest bardzo trudne. Młody człowiek oczekuje od książki zupełnie czegoś innego niż dziecko. Niestety, jeśli nie jest fanem wampirów i fantasy na księgarskich półkach niewiele może dla siebie znaleźć. Oczywiście popularne sagi to nie wszystko, ale jak pokazują smutne realia, pisarze mają mu niewiele do zaoferowania.
Lukę na tym polu wypełnić próbuje Bernard Friot, francuski pisarz, który stworzył serię opowieści ‘na raz’. Historie utrzymane głównie w estetyce realizmu magicznego i konwencji ‘a rebous’, czyta się szybko – dosłownie ‘na raz” – gdyż najczęściej jedno opowiadanie nie przekracza strony książki małego formatu. To ich ogromna zaleta, choć nie jedyna – zdecydowanie ważniejsza jest treść. Friot posiadł trudną umiejętność dotykania istoty problemu poprzez bardzo proste środki przekazu. Jego opowieści są bardzo ‘gęste’. W kilku zdaniach zamykają dramat samotności, ekstazę pierwszego zauroczenia, trudne relacje rodzinne. Nie dają jednak łatwych odpowiedzi na stawiane w nich pytania – często kończą się zaskakującą puentą lub pytaniem zmuszającym do zastanowienia.
„Historyjki na raz” są krótkie, niebanalne, dobrze napisane. Bernard Friot uważa, że czytanie jest takim samym aktem twórczym, jak pisanie – zgadzam się z nim całkowicie.