Recenzja
Być kobietą
Tytuł książki Herbjørg Wassmo doskonale oddaje kompozycję powieści, która składa się z wybranych chwil w życiu bohaterki i towarzyszących jej wtedy emocji. Z uczuciowej układanki pełnej wstydu, lęku, gniewu, ale też radości i satysfakcji sami możemy odtworzyć spójną historię życia niezwykłej kobiety.
„Te chwile” to szczera, intymna powieść w dużej mierze poświęcona kobiecości. Bohaterka najpierw doświadcza chorej relacji z ojcem, później zmaga się z nieudanym związkiem z mężem, do tego dochodzą trudy macierzyństwa. Wszystko to stanowi dla niej przeszkodę, a z drugiej strony pewną motywację do realizowania swojej największej pasji – pisania.
Powieść Wassmo jest przedstawiana przez wydawców i samą pisarkę jako autobiograficzna, dlatego trzecioosobowa narracja budzi tu pewien dysonans. Z pewnością w ten sposób autorka chciała zuniwersalizować własne doświadczenia, jednak niełatwo zidentyfikować się z bezimienną bohaterką, której życie poznajemy w prostych, krótkich zdaniach i rozdziałach. Trudno też uwierzyć w historię, w której intymne zwierzenia o życiowych dylematach przeplatają się z wyobrażonymi rozmowami z… Raskolnikowem czy Virginią Woolf. Choć chłodny styl nie sprzyja egzaltacji, w takich partiach tekstu autorce nie udało się jej uniknąć, podobnie jak przy mnożeniu pytań, które zadaje sobie bohaterka.
Książka ukazała się w Polsce w takim czasie, że aż prosi się o porównanie z dokonaniami Knausgårda i Christensena. Wydaje się, że obaj pisarze znaleźli ciekawsze i lepiej trafiające do czytelnika sposoby na opowiedzenie o własnym życiu. Recenzując autobiograficzną i bardzo intymną powieść, trudno jednak powstrzymać się od subiektywnych ocen. „Te chwile” to książka mówiąca głównie o emocjach i odwołująca się do specyficznego rodzaju wrażliwości, którą część czytelników w sobie odnajdzie, a część nie.
Herbjørg Wassmo pisała tę powieść, by zmierzyć się z osobistą traumą, a nie po to, by spełnić oczekiwania odbiorców. Niektóre chwile z „Tych chwil” brzmią jednak jakby trochę o czytelnikach zapomniała. Norweżka jest zbyt uznaną pisarką, by pozwolić sobie na złą książkę. Najnowsza powieść wymaga jednak specyficznego nastroju, nastawienia, a może kompetencji, by wyłuskać z niej to, co najważniejsze – historię o dojrzewaniu, poznawaniu samego siebie, przełamywaniu własnych ograniczeń i pokonywaniu traum.