Lata 30. XX w., Anglia, szkoła z internatem, noc, stajnia, konie. Obok nich na słomie młody chłopiec, śpi. Noc w noc. Uwielbia konie, nienawidzi lekcji, szczególnie historii sztuki. Uczniowie skarżą się dyrektorowi, że w klasie śmierdzi jak w stajni, na korytarzu omijają go jak trędowatego.
Pisać mniej i mniej - to przywilej. Chciałbym z tego przywileju skorzystać.
Nowe książki Ignacego Karpowicza i Michała Witkowskiego łączy data premiery, popularność ich autorów, która rozbudza oczekiwania krytyki oraz czytelników – i chyba niewiele więcej. Ale dzięki swojemu znaczeniu obie mogą nam sporo powiedzieć o kondycji najnowszej polskiej literatury. O ile nie boimy się o nią zapytać.
Recenzja książki, której jeszcze nie ma, ale dobrze by było, gdyby powstała.
„Londyn NW” dowodzi dwóch rzeczy: po pierwsze, Zadie Smith wciąż może spoglądać na „Białe zęby” z melancholią stosowną wobec osiągnięć minionych; po drugie, pisarka ma cechy dla twórcy ponadprzeciętnego konieczne – wypracowała własną narrację i wykreowała równie charakterystyczny świat powieściowy, wypełniony ludźmi próbującymi dojść do ładu z własną tożsamością.