Recenzja
Borys Akunin w kobiecym przebraniu
Anna Borisowa wcale nie jest alter ego Borisa Akunina. Anna Borisowa i Boris Akunin to yin i yang jednego autora, który zaprezentował właśnie swoje subtelniejsze, filozoficzne oblicze. “Pory roku” to powieść nieoczywista i w kontekście dotychczasowego dorobku pisarza zaskakująca, a jednocześnie eksponująca wszystkie jego literackie atuty.
Jak dotąd Grigorij Szałwowicz Czchartiszwili ukazywał światu głównie swój męski, ekstrawertyczny pierwiastek. Ktoś mógłby zaprzeczyć – przecież zarówno Erast Fandorin, protagonista najpopularniejszej serii kryminałów Akunina, jak i mniej znani bohaterowie jego książek cechują się ponadprzeciętną wrażliwością i uczuciowością. Zdarza się pisarzowi tworzyć przecież także pierwszoplanowe postaci kobiece, jak w cyklu o przygodach młodej (i, a jakże, pięknej) zakonnicy Pelagii. Jednak taki wybór bohaterów jeszcze wyraźniej uwypukla brutalność i grozę świata, który rysuje się w powieściach Akunina – świata zbrodni i wiecznych politycznych zawirowań.
Na tle niezliczonych przygód Erasta Fandorina, potyczek z nieprzychylnym losem jego potomków oraz intryg siostry Pelagii “Pory roku” zaczynają się jak powieść dla geriatryków – w końcu mamy tam dom spokojnej starości (jego nazwa to równocześnie tytuł książki), liczne rozważania na temat choroby Alzheimera oraz główną bohaterkę, Madame, której paraliż uniemożliwia poruszanie się i jakikolwiek sposób porozumiewania. Ekstrawagancja? Brawura? Szaleństwo? W pierwszej chwili jasne wydaje się tylko to, że pseudonim – Anna Borisowa – posłużył pisarzowi głównie po to, aby nie narazić się na szyderstwo ze strony czytelników przyzwyczajonych do zdecydowanie odmiennej dynamiki powieści.
Mimo tak osobliwego początku, postanowiłam wobec Anny Borisowej posłużyć się taką samą metodą, jaką od dawna stosuję wobec Borisa Akunina (i tylko wobec niego!). Tą metodą jest bezgraniczne zaufanie, udzielane w konfrontacji ze wszystkimi szalonymi pomysłami autora, które na wstępie wydają się zwiastować całkowitą porażkę. Metoda zadziałała również tym razem. Okazało się, że banalny literacki zabieg retrospekcji zamienia wiekowych bohaterów w bohaterów młodych, przekwitanie w dojrzewanie, kapitalistyczną Rosję w Rosję rewolucyjną, a starczą apatię w pełną przygód podróż po złoto. W dodatku wyszło na jaw, że – dziwnym trafem – Anna Borisowa i Boris Akunin są w równym stopniu zafascynowani filozofią i kulturą Dalekiego Wschodu. U Akunina przejawem tej fascynacji jest postać skośnookiego Masy, który konsekwentnie, z powieści na powieść, wprowadza Erasta Fandorina w tajniki wschodnich sztuk walki i medytacji. Anna Borisowa sięga głębiej, wprowadzając archetypiczną postać mistrza. To właśnie ten azjatycki ślepy starzec o zwodniczym imieniu (Iwan Iwanowicz) nadaje powieści głębi, scala przeszłość z teraźniejszością, uosabia ostatecznie temat powieści, którym jest niewątpliwie starość, mądra i potrzebna.
Gdy cywilizacja młodości trwa w najlepsze, Anna Borisowa w powieści przygodowej pisze o seksualności ludzi w podeszłym wieku, o ich wiedzy, która powinna stanowić godne szacunku dziedzictwo, o istocie wysiłku, który należy włożyć w zadbanie o zdrowie osób starszych. I stawia bardzo odważną, ale słuszną moim zdaniem tezę – człowiek powinien rozwijać się i mądrzeć całe życie, osiągając apogeum swoich intelektualnych możliwości dopiero pod koniec. Jest przed nami jeszcze wiele do zrobienia, aby tak właśnie było.
„Pory roku” nie są podobne do niczego, co do tej pory wyszło spod pióra Gruzina. Jednak to satysfakcjonująca lektura, zwłaszcza dla tych, którzy szukają odmiany od przewidywalnych schematów powieści kryminalnej.