Recenzja
Co czytałeś, kiedy byłeś mały?
Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski kolejnym osobom w przeprowadzanych przez siebie wywiadach zadawali pytanie: czy książka może służyć do czegoś jeszcze niż do czytania?
W odpowiedzi słyszeli zawsze, że nie, gdyż ich rozmówcy od małego uczeni byli szacunku do książki. Aż jeden z przepytywanych przyznał: ależ tak! Ponieważ książka idealnie nadaje się pod laptopa! A do tego inny znany dziś pisarz przypomniał, że w jego domu, w którym kochano i szanowano książki, służyły one także do produkcji piszingera – bo wszak wafle trzeba było czymś przygnieść. Książka, laptop i piszinger w niepojęty sposób, ale jednak łączą się w spójną całość w książce „Co czytali sobie, kiedy byli mali”.
W każdym z 24 wywiadów ze znanymi Polakami, mimo pewnego schematyzmu w ich przeprowadzaniu, odnajdujemy ciekawe i zaskakujące informacje. Dowiadujemy się, że dla Jerzego Bralczyka „Quo vadis” było czytelniczą torturą młodości, zaś ulubioną pozycją „Pan Tom buduje dom” Themersonów. Annie Czerwińskiej w trakcie zdobywania Korony Ziemi przypominały się fragmenty książek Alfreda Szklarskiego „Tomek na tropie Yeti” i „Tomek w krainie kangurów”. Można się dowiedzieć jaką książkę zakopał w lodach Antarktydy Marek Kamiński, a Kamil Durczok, który do dziś recytuje spore fragmenty wierszy Brzechwy, opowiada, że babcia czytała „Czarodziejską górę”. Dorośli ludzie wspominają, że w dzieciństwie zawsze ktoś im czytał (babcia, mama, tata, dziadek).
W poszczególnych rozmowach często pojawiają się te same nazwiska autorów, jak wspomniany już Brzechwa, Tuwim, Makuszyński lub te same tytuły książek. Bohdan Butenko w wieku siedmiu lat przeczytał „Potop”, którym zachwycony był także Kazik Staszewski, a Wanda Chotomska przygody Kmicica czytała na przemian z „Anią z Zielonego Wzgórza. Chotomska wyznaje także szczerze, że „Serce” Amicisa, było dla niej, podobnie jak dla Krystyny Jandy, nie do przebrnięcia. Być może dlatego, że czasami w jej podtytule znajduje się dopisek „powieść dla chłopców”. Nie powinniśmy się tym samym dziwić, że Janusz Gajos i Kamil Durczok zachwycali się nią w dzieciństwie. Regularnie powraca także pytanie o posiadanie książek z dzieciństwa. Rozmówcy najczęściej odpowiadają, że niestety życiowe zmiany pozbawiły ich tego, co czytali mając kilka lat, ale z chęcią odtwarzają lub mają zamiar odtworzyć biblioteczki młodości. Jacek Cygan deklaruje, że w najbliższym czasie odwiedzi antykwariat i zapyta o „Konika Garbuska”.
Trochę brakuje w „Co czytali sobie, kiedy byli mali” dociekań, dlaczego dziś postrzegane jako wręcz nie przebrnięcia tomiszcza Sienkiewicza, kiedyś były tak lubiane. Nie rozumiem także zdziwienia autorki, która pisze: „Wygląda na to, że coś takiego jak kanon literatury, także ten dla dzieci istnieje i ma się całkiem dobrze”. Kanon książek dla dzieci oczywiście istnieje, nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości, z tym zastrzeżeniem, że choć samo pojęcie kanonu powinno gwarantować niezmienność, jego część jest ciągle wymieniana. Są elementy stałe i ciągle zmieniające się. Przeszłość łączy się tu z teraźniejszością, gdyż rozmówcy bardzo często mówią o lekturach własnego dzieciństwa. W tym całym poplątaniu stałości i zmienności, paradoksów i zaskoczeń jedno jest pewne – ta książka o książkach jest doskonałą lekturą! Warto samemu sobie zadać pytanie, co my czytaliśmy, kiedy byliśmy mali?