22 listopada 2013

Długi ogon Papuszy

Zgodnie z teorią „długiego ogona”, sformułowaną przez Chrisa Andersona, sprzedaż generowana przez dużą liczbę produktów niszowych stanowi większy rynek niż całkowita sprzedaż bestsellerów. Czyli sprzedaż publikacji poświęconych np. Cyganom powinna przewyższyć sprzedaż bestsellerów Empiku. Z ekonomicznego punktu widzenia formuła ta niestety nie sprawdza się najlepiej. Z punktu widzenia wartości kulturowej – jest niepodważalna.

 

Oto bowiem na fali popularności filmu Krzysztofa i Joanny Krauze pt. „Papusza” do sklepów trafiają nieobecne od kilkudziesięciu lat wznowienia książek Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach” oraz „Demony cudzego strachu”, tomik wierszy Papuszy, reportaż o Bronisławie Wajs autorstwa Angeliki Kuźniak, nie wspominając już o setkach artykułów, słuchowisk, albumów i wystaw.

 

Cygan honoris causa

 

„Cyganie na polskich drogach” (1965) to pierwsza tak szeroko zakrojona praca poświęcona polskim Romom. Grupie etnicznej, która nasze dziedzińce zaczęła przemierzać już w XV wieku, po przybyciu z Rumunii i Węgier, a której rodowód sięga znacznie dalej. Ciekawostka mówi, że odkrycie pochodzenia Cygan należy przypisać pewnemu Węgrowi, który w XVIII wieku zauważył, że lokalni Romowie rozumieją niektóre słowa wypowiadane przez rezydujących studentów z Indii. Zapoczątkowało to dalsze badania językoznawcze, które udowodniły indyjskie pochodzenie Romów.

 

Solidny etnograficzny materiał opracowany przez Ficowskiego zawiera m.in. rys historyczny obecności Cygan w Polsce, wypiski z mizernej cyganologicznej bibliografii, opis obyczajów i tradycji, esej językoznawczy, słowniczek polsko-cygański, a także sylwetkę pierwszej świadomej poetki cygańskiej – Bronisławy „Papuszy” Wajs. To ona zwróciła Ficowskiemu uwagę na paradoks jej narodu, który kultywuje swoje tradycje praktycznie bez żadnych źródeł pisanych i ikonograficznych, bez „pamięci”, a zarazem surowo karze tych, którzy tę pamięć spróbują utrwalić. Ficowski – niepomny tych słów – wydał „Cygan”, za co obydwoje zostali odrzuceni przez wspólnotę romską. I o ile dla Ficowskiego oznaczało to również sławę tego, kto ocalił pamięć Romów dla późniejszych pokoleń, o tyle dla Papuszy – jedynie status zdrajczyni, chorobę psychiczną, rozpacz osamotnienia i śmierć w biedzie.

 

Jak jeden gadzio ocyganił Cyganów

 

O ile „Cyganie na polskich drogach” są pracą etnograficzną, która dzięki swojemu stylowi może uchodzić za efekt pracy archiwisty, o tyle „Demony cudzego strachu” (1986) to żywa i wartka historia adoptowanego Cygana, który wraz z taborami przemierzył polskie drogi. Ficowski faktycznie, ukrywając się przed UB, spędził 2 lata podróżując z Romami z taboru Wajsa. Dzięki tym zdarzeniom poznajemy cygańskich królów i złodziei, historie miłosnych porwań i uświęcone tradycją pedofilskie małżeństwa nawet z 12-letnimi dziewczynkami (czego nota bene Ficowski nie osądza, a nawet jakby naiwnie tłumaczy „szybszym dojrzewaniem” Cyganek), miłość do muzyki, praktyki złodziejskie i wiele innych detalów, które różnicują popularny stereotyp złożony z często nieuzasadnionych wad i niesłusznie przypisanych zalet. Przede wszystkim poznajemy też samego Ficowskiego – jego losy, ale też starannie budowaną legendę przyjaciela „Papuszy”, wujka pieśniarki Randii (który ocalił ją przed hańbą), autora inskrypcji nagrobnej króla Cyganów, który wśród wielu zasług dla Cyganów miał na koncie i tę niedźwiedzią przysługę oddaną Papuszy.

 

„Ale zawsze kolorowo jest wśród nas”

 

Śpiewała Maryla Rodowicz do słów Jerzego Ficowskiego. Jednak z pozostawionych przez niego ksiąg wtajemniczenia wyłania się stopniowo inny obraz. Kształtują go lata prześladowań Cyganów na ziemiach polskich, błota polskich dróg, biel śniegu wyjątkowo ciężkich zim jak ta w 1963 roku, czarny trójkąt i litera „Z” na pasiakach obozowych mundurów w Oświęcimiu, smutek Wielkiego Postoju, czyli lat przymusowego osiedlenia w czasach PRL-u, szarość i bieda szeregu grup, które odcięte od Wędrówki czyli Wolności, wskutek zaniku większości uprawianych rzemiosł (kotlarstwo, handel końmi, wróżbiarstwo) stopniowo skazane zostały na degenerację socjalną. Czerń i biel obrazu w „Papuszy” małżeństwa Krauze i w dokumencie „Zanim opadną liście” Władysława Ślesickiego wydaje się konsekwencją tych wtajemniczeń. Może przypadkową, ale na pewno cenną.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także