16 października 2014

Czasy architektury

Był taki złoty czas, gdy nie tylko świeża krew europejska dotleniała krwiobieg polskiej sztuki, ale serce tego układu biło w Polsce. Literatura, malarstwo, architektura… Polscy twórcy nie kopiowali Le Corbusiera, Gropiusa, Picassa. Oni przyjaźnili się z nimi i razem dyskutowali nowe prądy i rozwiązania, brali udział w międzynarodowych sympozjach i konkursach. Tworzyli modernizm.

Praesens (czas teraźniejszy)

Praesens, bo tak się nazwali, dokonał niezwykłego dzieła. Grupa, do której w XX-leciu międzywojennym należeli Helena i Szymon Syrkusowie, Barbara i Stanisław Brukalscy, Henryk Stażewski, Władysław Strzemiński, Katarzyna Kobro, wreszcie Bohdan Lachert i Józef Szanajca, zerwała z formalizmem, monumentalizmem i polskim dworkiem, wprowadzając zupełnie nowe myślenie o przestrzeni człowieka (plastycznej, urbanistycznej, architektonicznej). Oczyściła spojrzenie i umożliwiła rozwój.

Biografia Lacherta i Szanajcy, czołowych członków Praesensu, jest niezwykłym wglądem w życie kilkorga trzydziestolatków, którzy w bardzo trudnej rzeczywistości nowej niepodległej Polski zbudowali niemal od zera jej nowy styl i na cały XX wiek ukształtowali polską architekturę. Sylwetki tych dwóch postaci przybliża książka Beaty Chomątowskiej.

Plusquamperfectum (czas zaprzeszły)

Kim byli Lachert i Szanajca? Chomątowska zadaje sobie wiele trudu, by dotrzeć do wszelkich możliwych źródeł, które mogłyby odsłonić architektów awangardy. Opowiada o ich dzieciństwie, rodzinie, przeżyciach wojennych i podróżach, wreszcie spotkaniu i wieloletniej intensywnej współpracy, którą coraz trudnej było oddzielić od życia. Praca zawodowa, zlecenia, konkursy, życie towarzyskie – odkąd się poznają dzielą się wszystkim. Każde zlecenie realizują razem i rozliczają po połowie, razem pracują, odpoczywają, jedzą posiłki i wyjeżdżają na urlopy. Samotny Józef staje się członkiem rodziny Bohdana. Są nierozłączni aż do wojny… Zanim jednak do niej dojdzie, projektują wszystko: od szachów i mebli, przez pomniki i pawilony, po mieszkania, domy, osiedla, cmentarze, miasta…

Imperfectum (czas przeszły niedokonany)

II wojna światowa zamieniła milionowe miasto w rajzbret architekta. BOS (oficjalnie: Biuro Odbudowy Stolicy, nieoficjalnie: Boże, Ocal Stolicę), znalazło się w pozycji boga, który na gruzach 700-letniego miasta, dotkniętego Apokalipsą, może stworzyć świat na nowo. Oto historia umożliwiła niedawnym idealistom zrealizowanie swoich totalnych wizji. Nie potrwało to jednak długo. Już w 1949 roku na Krajowej Partyjnej Naradzie Architektów pojawił się nowy bożek socrealizmu, a Muranów projektowany przez Lacherta musiał zostać złożony mu w ofierze.

Futurum I (czas przyszły niedokonany)

Mamy rok 2014. Le Corbusier znajduje się na szwajcarskich pieniądzach. O Lachercie i Szanajcy nie słyszał prawie nikt. Nawet na polskich wydziałach architektury. Pamiętamy Peipera, Strzemiński ze Stażewskim wprawdzie nam się mylą (jak głosi tytuł obrazu Pawła Susida), ale kojarzymy przynajmniej ich nazwiska, za Kobro wznoszony jest nawet toast w „Jacku Strongu”, ale niewielu Polaków potrafi wymienić nazwisko choćby jednego rodzimego architekta.

Dlatego praca Chomątowskiej jest zakrojona na ogromną skalę. Na jednym ogniu piecze więc monografię tandemu twórczego, dwie biografie, reportaż o sztuce XX-lecia międzywojennego i krótki kurs architektury modernizmu. A jednocześnie te najbardziej pożądane kąski („Co łączyło obu architektów?”, „Jak grupa trzydziestolatków stworzyła polski modernizm?”, „Czemu zawdzięczają sukces?”; i najważniejsze: „Jak to zrobić ponownie?”) nie potrafią zaspokoić apetytu. Odpowiedzi na te pytania nie poznamy. Wszyscy głodni mogą oczywiście zanurzyć zęby w kolejnych dziełach: „Stacji Muranów” samej autorki, książkach Filipa Springera i Jarosława Trybusia, czy publikacjach Centrum Architektury. Ale przede wszystkim sami powinni zacząć pichcić.

Futurum II (czas przyszły dokonany)

A może czas skończyć z czytaniem przepisów? Niby mamy już dość tej niestrawności i zgagi, jaką wywołuje współczesna polska architektura. Ale czytając książkę Chomątowskiej odnoszę wrażenie, że to nie propedeutyka i postęp społeczny są gwarantem zmian, o które walczy wykształcona klasa średnia. To nowych bezczelnych nam trzeba. Takich, którzy z podobną swadą jak niegdyś Praesens, nigdy nieakceptowany przez ogół społeczeństwa, wkradną się w łaski elit i narzucą nowy -izm. Bo opowieść o Lachercie i Szanajcy nie jest jedynie historią talentu i pracy, ale również odwagi i mocy wdrażania nowych idei w życie. A tego nam dziś najbardziej brakuje.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także