19 kwietnia 2013

Dramatycznie proste odpowiedzi Schmitta

Zapowiedź wydawcy brzmi niezwykle zachęcająco. W „Intrygantkach” królują podobno wielkie namiętności: miłość, nienawiść, zemsta, gniew. Jednak Éric-Emmanuel Schmitt rozwiązuje wszelkie problemy za pomocą – tak dla jego twórczości charakterystycznych – prostych środków.

 

Schmitt porusza problemy najważniejsze. Mierzy się z zagadnieniem wiary i jej braku, relacjami między człowiekiem, Bogiem i diabłem, różnymi wymiarami miłości, a wreszcie – samotnością człowieka, jego lękami i bólem istnienia. „Intrygantki” to cztery zróżnicowane tematycznie dramaty: „Noc w Valognes”, „Gość” (obydwa powstały w latach 90. XX wieku; „Gość” był trzykrotnie nagrodzony Nagrodą Moliera za wybitne osiągnięcia teatralne), „Knebel” oraz „Szatańska filozofia”. Ani problematyka, ani forma tych sztuk nie są wyjątkowo oryginalne. Akcja pierwszej z nich osadzona jest w XVIII wieku, ale ramy czasowe pozostają czysto umowne. Bohaterki „Nocy…” to kobiety, które pałają żądzą zemsty na uwodzicielu, Don Juanie. Między wszystkimi postaciami toczy się gra uczuć. Główny bohater „Gościa”, którego akcja rozgrywa się w Wiedniu w 1938 roku, przypomina zaś Zygmunta Freuda. Schmitt sięga po mroczną tematykę, dotyka bowiem kwestii poczynań hitlerowców w przededniu wojny. Śledzimy tutaj także osobisty i światopoglądowy dramat bohatera, zmuszonego do odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga. Monodram „Knebel” to z kolei zaskakująca (choć ckliwa chwilami i sentymentalna) wypowiedź zza grobu. Na deser czytelnicy otrzymują niezbyt odkrywczą, ale dowcipną „Szatańską filozofię”, czyli rzecz o naturze zła i szatana, a nade wszystko o tym, jaki użytek robią ludzie z dobrodziejstwa zwanego wolną wolą.

 

Najlepszy w całym zbiorze jest pierwszy utwór, „Noc w Valognes”. Na uwagę zasługuje tutaj szczególnie humor oraz umiejętne wyzyskanie mitu Don Juana. I jeśli mam docenić Schmitta, to doceniam go właśnie za ten dowcip, za delikatną grę konwencjami, także teatralnymi, a nie za łatwość zapisywania tzw. złotych myśli ani za rzekomą prostotę mówienia o tym, co wyjątkowo trudne i skomplikowane. Problem nie tkwi przecież w stawianiu wciąż tych samych, starych jak świat pytań, ale w sposobie, w jaki się na nie odpowiada. Odpowiedzi Schmitta i sposób ich formułowania przypominają czasem, niestety, recepty na życie z powieści Coehlo.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także