Recenzja
Nadzieja umiera ostatnia
„Dziennik czasu okupacji”, trzecia książka Raji Sehahdeha, która ukazała się na polskim rynku, jest jak dotąd najmocniejszym głosem w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jaki zabrał palestyński prawnik i pisarz. Równocześnie jest też świadectwem nadziei na pojednanie obu skonfliktowanych narodów.
Shehadeh swoje zapiski prowadził od grudnia 2009 do grudnia 2011 roku. W ciągu tych dwóch lat Bliski Wschód był areną ważnych wydarzeń, m. in. tzw. arabskiej wiosny – protestów społecznych i konfliktów w krajach arabskich, które doprowadziły do obalenia dyktatorskich rządów m.in. w Egipcie, ale także ataku izraelskich komandosów na turecką „Flotyllę Wolności”. Nie tylko międzynarodowa polityka jest jednakże przedmiotem refleksji Shehadeha. Główną cześć dzienników stanowią zapiski dotyczące życia na Terytoriach Okupowanych – zarówno stosunek Izraelczyków do niewygodnych sąsiadów, od których izolują swych obywateli, ułatwiając sobie narzucanie poglądów na temat ludzi żyjących za murami getta, jak i wewnętrzne podziały wśród Palestyńczyków, które stają się bardziej widoczne i coraz głębsze. Dostajemy obraz drobnych upokorzeń, jakich Palestyńczycy doznają np. na izraelskich lotniskach; niekończących się przeszkód w urzędach, utrudnień w życiu codziennym, ale też nieporozumień i starć między samymi Palestyńczykami – jak choćby w otwierającym dziennik wpisie o różnicach w ubiorze, odpoczywających nad jednym jeziorem Palestyńczyków. Sporo też w „Dzienniku…” wspomnień z dawnych, dobrych czasów, kiedy to rodzina Shehadehów mieszkała w Jaffie. Raja portretuje swoją babkę i jej przyjaciółki – kobiety eleganckie, wykształcone, świadome swojej wartości, prowadzące światowe życie, które w obecnych czasach nie jest już możliwe.
„Dziennik czasu okupacji” to najbardziej zaangażowana politycznie książka palestyńskiego prawnika. Jego głos jest zdecydowanie tutaj ostrzejszy i bardziej antyizraelski, niż we wcześniejszych książkach, ale przy tym wciąż rozsądny. Nie jest to ślepa nienawiść fanatyka, za wszelką cenę broniącego swojego zdania, ale konstruktywna krytyka polityki zarówno izraelskiej, jak i palestyńskiej przez człowieka wykształconego, czynnie uczestniczącego w życiu społecznym swojego kraju. Książka przepełniona jest gniewem, ale nie zapamiętaniem i ślepotą. Z kart dziennika wyłania się bowiem obraz człowieka, który nie może pogodzić się brakiem porozumienia pomiędzy dwoma narodami, którym przyszło żyć na jednej ziemi. I choć Izraelczycy nazwani są uzurpatorami, roszczącymi sobie prawo do kraju, który nie jest ich, to mimo wszystkich podziałów Shehadeh ciągle jednak wierzy, że „pewnego dnia Żydzi i Arabowie wyruszą razem w świat jako wysłannicy pokoju, kultury i odnowy”.