Recenzja
Piękna ciemność – recenzja
Słodka historia. Niewinna herbatka dwójki zakochanych. Czułe słówka i ściekająca do filiżanek krew. Albo inaczej – bajkowy las, motyle i myszki. A wśród nich gnijące ciało małej dziewczynki.
Piękna ciemność
„Piękna ciemność” to bajka graficzna, która przypomina czytelnikowi baśnie Barci Grimm. Te oryginale, o obcinaniu palców czy wydłubywaniu oczka, a nie ugłaskane, które opowiadała nam babcia.
Pierwszy plan to cukierkowe postacie, rodem z bajek. Jest tu uśmiechnięta, rezolutna dziewczynka w groszkowej sukience, dzielny książę, piękna królewna z dworem służek. Wszystko z daleka wygląda jak przypowieść o przyjaźni i odwadze. Dopiero jak skupimy się na drugim planie widzimy, że niektóre postacie są zdeformowane. Giną śmiercią nie szlachetną, a przypadkową i brutalną.
Wszystko wydaje się banalne
Wszystko wydaje się banalne. Jakby zło było wynikiem przypadku. Truchełko dziewczynki leży na polanie, nie ze względu na morderstwo. Niewinny taniec z mrówkami porywa (dosłownie i w przenośni) małą baletnicę, a zabawa w pogrzeb przestaje być zabawą.
Główna bohaterka Aurora, przechodzi przemianę z pomocnej, uśmiechniętej dziewczyneczki w mściwą samotniczkę. Jej ukochany przestaje być zakochanym adoratorem, a przyjaciele odwracają się do niej plecami. Wszystko przestaje być takim, jakim się wydaje i obnaża prawdziwą ludzką naturę.
Bajka o ludzkiej naturze
„Piękna ciemność” to bajka o prawdziwej ludzkiej naturze. Zamknięta w kadrach przypominjących plansze w baśniach z dzieciństwa, pozwala zderzyć świat widziany oczami dziecka, z tym który poznajemy im bardziej dorastamy. Cartoonowe postaci mieszają się z realistycznym obrazkiem gnijącego ciała małej dziewczynki i uwypuklają fasadowość postaci.
Nie jest to komiks dla dzieci, ale dorosłego, który zastanawiał się nie raz czym jest ta banalność zła.