8 marca 2013

Pisarz totalny

„Rozmowy telefoniczne” stanowią dowód na to, że Roberto Bolaño był pisarzem totalnym. W krótkim opowiadaniu potrafił zawrzeć tyle samo maestrii, co w opasłej powieści.

 

Polskiemu czytelnikowi Bolaño kojarzy się zapewne z wielkoformatowymi powieściami, które dopiero od niedawna są u nas dostępne. Trudno się temu zresztą dziwić, bo przecież prawdziwy sukces chilijski pisarz odniósł dopiero w 1998 roku, pięć lat przed śmiercią, kiedy ukazali się „Dzicy detektywi”, powieść z miejsca uznana za arcydzieło latynoamerykańskiej prozy. Wcześniej, nawet w ojczyźnie, niewielu o nim słyszało.

 

Wchodząc w świat Bolaño, można mieć pewność, że jest to przestrzeń kompletna, opisana w najdrobniejszych szczegółach, bez dziur i niedopowiedzeń (co wcale nie znaczy, że przewidywalna). Nie bez wpływu na to wrażenie pozostaje ilość zapisanych stron. Dlatego też pojawia się odrobina niepokoju, kiedy w ręce wpada cieniutka książeczka. Dla sympatyków prozy Roberta Bolaño lektura „Rozmów telefonicznych” jest jak test: „obroni się czy się nie obroni?”. Z tej próby Chilijczyk wychodzi zwycięsko. Posiadł on bowiem rzadką umiejętność kondensacji, co sprawia, że opowiadania są równie gęste, co najgrubsze z powieści.

 

W większości tekstów momentem kulminacyjnym jest pojawianie się samej literatury. Niewątpliwie bohaterowie „Rozmów telefonicznych” to najczęściej „ludzie książkowi”, jakoś w literaturę uwikłani. To nie geniusze, to raczej rzemieślnicy, o których historia zapomni. Ich losem zdaje się Bolaño przejmować szczególnie. W galerii postaci spotkamy między innymi Sensiniego – łowcę literackich nagród, Leprince’a – archetyp pisarza przeciętnego, Enrique Martina – mało zdolnego poetę. Odnajdziemy tutaj także przyjaźnie, które z literatury biorą swój początek.

 

Innym rysem łączącym bohaterów opowiadań Bolaño jest ich „bycie poza”, niemożność znalezienia własnego miejsca, ciągły niepokój. Chilijczyk, który sam większą część życia spędził na tułaczce po różnych krajach, często w swoich tekstach umieszcza figury emigrantów, kulturowo bądź światopoglądowo „innych” – ludzi, którzy nie dają się wtłoczyć w społeczne ramy i role. Zapewne dlatego największym marzeniem bohaterów „Rozmów telefonicznych” jest szeroko rozumiana ucieczka – może nią być podróż, ale i samobójstwo. O ucieczce marzą wszyscy, jednak tylko niektórzy są na tyle odważni i zdeterminowani, by tego dokonać.

 

Duża dawka literatury w małej pigułce – tym są „Rozmowy telefoniczne”.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także