Recenzja
Przez dizajn od A do Z
Dlaczego klawiatura QWERTY jest najpowszechniej używana? Po co kolekcjonujemy książki, dzieła sztuki, ubrania? Jakie jest najlepsze logo na świecie? Co zrewolucjonizowało ruch emigracyjny? Aby odpowiedzieć jednym słowem, wypadałoby stwierdzić: „dizajn”. Aby zrozumieć o co dokładnie chodzi, należy przeczytać „B jak Bauhaus” .
Deyan Sudjic, dyrektor Design Museum w Londynie, w swej nowej książce „B jak Bauhaus. Alfabet współczesności” snuje przemyślenia, które pozwalają zrozumieć czym jest dizajn i jaka jest jego współczesna kondycja. Mówi wprost, że „bez inteligencji dizajnu, rzemiosło staje się kulturowym zaściankiem”. Czyż tak nie jest? Czy każda rzecz, jaka nas otacza, nie została przez kogoś pieczołowicie zaprojektowana, a dopiero następnie wykonana według ściśle ustalonych wytycznych?
Subiektywny wybór przykładów i haseł ułożonych w formie alfabetu, pokazuje też w jaki sposób sam autor odczytuje architekturę i dizajn we współczesnych realiach. Tytuł książki „B jak Bauhaus” jest tak naprawdę przewrotny, bo Sudjic skrupulatnie udowadnia, że żyjemy przytłoczeni mitem Bauhausu, wyolbrzymiając jego zasługi i wytwory, a także wychwalając późniejszych spadkobierców idei. Autor ukazuje, że owszem, Bauhas jest ważny w kontekście historii sztuki użytkowej, ale każde z omawianych przez niego pojęć jest równie istotne i nierzadko wywarło większy wpływ niż tytułowa szkoła.
Podobnie jak Bauhaus Sudjic potraktował hasło „habitat”, taniego, dizajnerskiego przedsiębiorstwa tworzącego sztukę użytkową, którego celem było dotarcie do jak największego grona odbiorców przy pomocy jak najmniejszych środków. Jest to tylko wyjście do rozważań na temat Ikei, największej na świecie „korporacji dizajnu”. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Ikea nie dostała swojej osobnej literki w owym alfabecie, a tuż po poświęconym jej rozdziale, możemy przeczytać cześć zatytułowaną „I jak indywidualizm”, zupełnie jakby autor piętnował brak wyjątkowego charakteru ikeowskich mebli. Czy można bowiem mówić o indywidualizmie skoro w 90% studenckich domów stoją sławetne stoliki LACK albo stołki MARIUS (autor wyśmiewa przy okazji abstrakcyjne nazwy produktów Ikei)?
Cała książka układa się w idealnie rozplanowany alfabet, pozwalający czytelnikowi poznać sekrety architektury i dizajnu od A do Z. To rzecz doskonale napisana, zabawna, przenikliwa i bezkompromisowa. Sudjic do żadnego tematu nie podchodzi sentymentalnie ani bezkrytycznie. „B jak Bauahaus” jest idealną pozycją zarówno dla wszystkich, którzy chcą jeszcze pogłębić swoja wiedzę z zakresu historii sztuki użytkowej oraz architektury, a także dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z takimi nazwiskami jak Le Corbusier, Chareau czy Arad.
Sama książka także wygląda jak perfekcyjnie zaprojektowany przedmiot. Każda pierwsza kartka danego hasła odróżnia się kolorystycznie od reszty stron, okładka jest zagadkową planszą – odkrywanie jej poszczególnych elementów jest świetną zabawą.
Czytanie niemal czterystu stron książki Sudjica też może zamienić się w zabawę. Nagromadzenie nazwisk budujących elitę architektury i dizajnu może zachęcać do zapoznania się z opisanymi przez Sudjica dziełami i przedmiotami w towarzystwie Google, które podpowiada, o czym właściwie czytamy, bo dopiero widząc dany przedmiot czy budynek odkrywamy w pełni wszystkie jego detale i rozumiemy niuanse rozważań autora.
„W dizajnie chodzi przecież koniec końców o obudzenie w nas chęci nabywania kolejnych dóbr”, pisze Sudjic. Gromadzimy wokół siebie sterty rzeczy, którymi kuszą nas wystawy. Wydajemy setki złotych, aby znaleźć się w posiadaniu upragnionych przedmiotów, dowodząc tym samym, że na rynku wciąż istnieje miejsce dla nowych projektantów i twórców.
A czy aby nie o to chodzi w społeczeństwie konsumpcyjnym?