11 lutego 2014

Schulzem po mapie

Przewodnik Krytyki Politycznej poświęcony twórczości Brunona Schulza prowadzi nas po bezdrożach. Autorów zbioru najbardziej interesuje to, co sytuuje się na peryferiach twórczości maga z Drohobycza. Bawią się w wymyślanie ciągów dalszych, tworzenie dopisków do dopisków, glos do glos.

 

O twórczości Brunona Schulza wciąż pisze się dużo, jest on jednym z najbardziej cennych interpretacyjnie źródeł pośród polskich pisarzy. W wielkiej Księdze schulzologii nie postawiono ostatniej kropki, to pewne, ale czy można jeszcze powiedzieć coś nowego?

 

To, że prozę Schulza wzięli na warsztat akurat autorzy związani ze środowiskiem Krytyki Politycznej, może dziwić. Nie sposób bowiem pomyśleć mniej zaangażowanego politycznie pisarza niż on – z jego oddaleniem od centrum świata i marzycielską naturą. We wstępie do zbioru Jakub Majmurek tłumaczy, że przewodnik powstał nie po to, by wyciągać na światło dzienne ukryte w niej polityczne sensy, nie ma w nim też ambicji monograficznych. W założeniu miała to być „książka-eksperyment”, stawiająca twórczość drohobyckiego pisarza wobec nowych kontekstów i przyglądająca się jej z czterech różnych perspektyw: eseistycznej, literackiej, filmowej i komiksowej.

 

Jan Gondowicz w szkicu „Mrugająca materia” opublikowanym w tomie „Białe plamy w schulzologii” opisał swój eksperyment z Schulza twórczością plastyczną. Odwrócił jego rysunki do góry nogami i zobaczył w nich coś, czego wcześniej nie widział, dzieło iluzjonisty. Portret matki, Henrietty, przekręcony o 180 stopni daje nam „nobliwe oblicze starca w typie Wiktora Hugo”, a w twarzy pobożnego chasyda z rysunku „Ojcowie miasta” możemy zobaczyć złowrogą facjatę Mefistofelesa. W podobny, niebanalny sposób starają się do twórczości Schulza podejść autorzy „Przewodnika”, zobaczyć nową myśl w tym, co dobrze rozpoznane. Trudno polemizować z tak wybitnymi schulzologami, jak Jerzy Ficowski, Władysław Panas czy Jerzy Jarzębski, ale na marginesach ich poważnych, krytycznych interpretacji można znaleźć jeszcze trochę miejsca na swobodną zabawę z twórczością pisarza obdarzonego nieograniczoną wręcz wyobraźnią.

 

Marginesy i peryferia wcale nie są w kontekście tej książki czymś pejoratywnym. Wręcz przeciwnie, zostają dowartościowane nie tylko jako jeden z podstawowych fantazmatów Brunona Schulza, ale też jako sposób podejścia do twórczości pisarza z Drohobycza skupiający się na tym, co marginalne tylko pozornie. W „Przewodniku” czytamy o peryferiach że to miejsca, gdzie „na wierzch wychodzi to, co centrum pracowicie ukrywa o sobie samym” (Jakub Majmurek), miejsca, w których „najpewniej należałoby się spodziewać kosmicznego Erosa” (Agata Bielik-Robson), w przeciwieństwie do centrum, które pozostaje martwe. Peryferyjne jest więc pisanie o sporze Gombrowicza z Schulzem wokół „doktorowej z Wilczej”, wymyślanie scenariuszy dla nieistniejących filmów o nieistniejących książkach („Mesjasz”), opowiadania o „różowych Murzynach” (inspirowane Schulzem) czy kosmiczny komiks Patryka Mogielnickiego z tekstem z epoki przedkosmicznej (Schulz). Cóż, czasem najciekawsze jest to, co leży poza mapą.