13 czerwca 2013

Stalin dobry, książka lepsza

Wiktor Jerofiejew zabija nie tylko ojca, lecz także radziecką literaturę. „Dobry Stalin” to udana próba autobiografii intelektualnej, literacka prowokacja i rozrachunek z historią ZSRR. To jednak przede wszystkim portret ojca pisarza, człowieka, który czcił Stalina. Syn-dysydent wystawił ten kult na próbę.

 

Zabójstwo nie było fizyczne, tylko polityczne, niemniej – jak pisze Jerofiejew – „(…) na warunki radzieckie oznaczało prawdziwą śmierć”. Narzędziem podwójnej zbrodni okazał się powstały z inicjatywy autora i przygotowany poza cenzurą wraz z piątką kolegów po piórze almanach „Metropol”. Jest rok 1979, władze rozpętują nagonkę przeciwko niepokornym literatom. Historia almanachu – według Jerofiejewa „zwiastuna rosyjskiej wolności” i akuszera nowej literatury (autor nie grzeszy skromnością!) – otwiera i kończy książkę. Między ramionami tej literackiej klamry mieści się szczęśliwe stalinowskie dzieciństwo urodzonego w 1947 roku – a wychowanego w dużej mierze w Paryżu – syna dyplomaty. Jerofiejew opowiada też o czasach dojrzewania (już nie tak sielskich, o co zadbała w Moskwie surowa babcia) i młodości, czyli początku literackiego buntu.

 

Rosyjski prozaik z pozorną lekkością opisuje świat dyplomacji, najwyższej władzy i polityki. Ojcu autora udaje się rozbawić Stalina, emerytowany Mołotow to poczciwy wujek Sława i… pierwowzór kota Behemota („rozwścieczony kot, który włożył na nos binokle”). Nawet gdy kogoś aresztują, zdezorientowana rodzina szuka początkowo przyczyny, by wreszcie stwierdzić filozoficznie: „Tam (na szczytach władzy – przyp. P.S.) wiedzą lepiej”. Czytelnicy, dla których tytuł książki jest oksymoronem, mogą mieć to autorowi za złe. Pamiętajmy jednak, że „Dobry Stalin” jest – na co zwracali już uwagę recenzenci – rachunkiem sumienia, rozliczeniem ze stalinizmem i z paradoksem historii Rosji, w której „pomimo wszystko Stalin pozostanie pozytywnym bohaterem narodowym”.

 

Książka Jerofiejewa wykracza jednak poza doraźność, jeśli przyjrzymy jej się jako analizie relacji dziecko-rodzice, a przede wszystkim syn-ojciec. „Rodzice są ważniejsi od literatury” – przyznaje autor. Mimo swej biegłości w badaniu rodzimej literatury oraz „dobroci” Stalina, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jego najbliżsi „wchłonęli w siebie Europę”, a inni Rosjanie w Paryżu – nie. Ma także świadomość tego, że „Metropol”, jego literacka bomba, najbardziej uderzył w ojca, który stanął przed alternatywą: samokrytyka syna albo odwołanie z placówki.

 

W książce jest zbyt mało przypisów, a jedyne zdjęcie znajduje się na okładce. Jednak te zarzuty bledną w obliczu tego, że to świetna literatura, którą czytać można na kilku poziomach. Jerofiejew pisze, że życie w Rosji przypomina chodzenie po suficie. Jeśli przyjmiemy to odwrócone spojrzenie, „Dobry Stalin” okaże się naprawdę dobry.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także