Otwieram ten „Dziennik” Herlinga i, jak dżin z butelki, wyskakuje z niego Grudziński. Nie, nie wyskakuje, sączy się, bo smutny, bo posępny ten nasz Gustaw. W dzień mówi do mikrofonu Radia Wolna Europa, w nocy do siebie samego, coś tam notując. Żona-Włoszka, nie ma z kim rozmawiać po polsku, a jak jest z kim, na przykład z siostrą, to nie ma o czym. Żyje jak Robinson Crusoe, gorzej, bo ten miał chociaż Piętaszka.