7 lipca 2016

Zakazana postpamięć. Judaistyczne spojrzenie na „Święto trąbek”

O książce Marty Masady „święto trąbek” z pewnością można powiedzieć wiele. O wkurzającej bohaterce Zuli, o hardcorowym seksie, o pragnieniu stabilności i o Żydach. I ja się tutaj skupię dokładnie na tym judaistycznym aspekcie.

Zula, główna bohaterka powieści darzy Żydów pewnym unikatowym uczuciem. Nie chodzi o ich uwielbienie, a raczej o mitologizacje. Przez całe swoje życie, od najbliższej jej osoby- dziadka, słyszała historie o nieistniejącym już świecie. Dorastała wśród obrazków sprzed wojny i Holocaustu, podsyconych obozowymi opowieściami, które są mocniejsze niż jej własne wspomnienia. Zula doświadcza „postpamięci” i to dlatego uwiera ją to, że kiedyś jej ukochany Lublin czy Tykocin tętniły życiem. Żydowskim życiem. Teraz, straszą obcością i pustką po nieobecnych. Dziewczyna odczuwa niemalże fantomowy ból wywołany brakiem tej ważnej komórki społeczeństwa. Ten ból wywołuje również jej poczucie winy. Jest Polką, wnuczką więźnia Auschwitz, historia holocaustu, to również historia jej rodziny. A z drugiej strony, jest gojką, co boleśnie wciąż wytykają rodziny jej partnerów żydowskiego pochodzenia. Zula jest świadomą, zarówno siebie jak i historii, dziewczyną, która głęboko przeżywa to, że Polin, z miejsca w którym Żydzi mieli odnaleźć miejsce gdzie spoczną na wieki i będą mogli budować swoją tożsamość i naród, stała się miejscem gdzie spoczęły ich zwłoki i popioły.
Holocaust

Jej dziadek był więźniem Auschwitz, i nie dość że był Polakiem, to jeszcze nie miał wytatuowanego numeru obozowego. Czyli tak jakby w ogóle nie doświadczył Holocaustu. Tak jakby to się nie liczyło. I niestety, trzeba przyznać… coś w tym jest.

Jadąc do Auschwitz na wycieczkę, przewodnicy będą Was zarzucać datami, liczbami i podkreślać, że w Auschwitz nie zginęli tylko Żydzi, ale również Polacy, Romowie, Sinti, Rosjanie i wiele innych nacji. Tak. To prawda. Ale rozumiem dlaczego Żydzi uzyskali monopol na szerzenie wiedzy o Holocauscie i rozumiem, dlaczego nie chcą tego monopolu oddać. Jeśli w przeciągu 5 lat ginie 6 milionów wyznawców jednej z religii, i oni są mordowani tylko i wyłącznie ze względu na swoje wyznanie, to rozumiem dlaczego Holocaust to „ich temat”.
Zula nie chce tego zaakceptować. W zasadzie wszyscy jej żydowscy rozmówcy są tak jak i ona częścią drugiego lub trzeciego „pokolenia po Holocauscie”. Wszyscy przeżywają podobne traumy, a wojnę mają głęboko zakorzenioną w głowie dzięki licznym opowieściom dziadków, rodziców o tym czym ona jest i jak ciągle trzeba być w gotowości, bo nigdy nie wiadomo kiedy znów wybuchnie. Tylko, że Zula nie pasuje do tego obrazka. Nie wpisuje się w standardowy obrazek dzieciństwa naznaczonego ciągłymi wspomnieniami o Holocauscie przywoływanymi przez dziadków. Dlaczego? Bo nie jest Żydówką. I to ją strasznie uwiera. Bo przecież tak samo jak Żydzi tak i ona ma prawo do odbierania Holocaustu jako własnej, traumatycznej historii rodziny. A za każdym razem jest jej to zabierane. Dla Żydów religijnych gojka na zawsze pozostanie gojką.

3 żydowskie światy- Warszawa- Nowy Jork- Tel Aviv

Sprytne. Każde z tych miast obrazuje żydowskość. Warszawa przedstawia „krajobraz po”, Tel Aviv to miasto, o którym można by powiedzieć że jest afirmacją żydowskiego odrodzenia, Nowy Jork to jakby stopklatka z życia w małym Szetlu na wschodzie Europy. Wybranie tych trzech lokalizacji do opowiedzenia historii Zuli to dobry wybór obrazujący współczesną żydowskość. Bardzo podoba mi się, żę autorce udało się pokazać te trzy różne żydowskie światy w naturalny, sensowny i dobrze ułożony sposób.

Co Żydzi z Izraela wiedzą o Polsce?

To ciężki temat. Bo to nie jest tak, że wszyscy Izraelczycy widzą Polskę jako kraj cmentarzy, popiołów i obozów zagłady. Jednak trzeba przyznać, że jest to częsta opinia. Podczas pobytu w Izraelu Zula nieustannie się kłóci z żydowskimi rozmówcami na temat ich wizji Polski. Spotyka się z twierdzeniami, że Polacy wciąż zarabiają, na żydowskich wycieczkach, że Holocaust się nam finansowo opłacał. Tłumaczy że Auschwitz czy Majdanek to nie były polskie obozy zagłady, a nazistowskie.

Zula broni polskości i jednocześnie się przez to wkurza. W końcu nie jest wielką patriotką, ale słuchanie o tym, że wszyscy Polacy to zło tego świata, i że nawet naziści byli od nich lepsi, doprowadza ją do furii.
Prawdą jest, że rząd izraelski co roku wysyła do polski młodzież, która jest tuż przed obowiązkową służbą wojskową. Trasa tych wycieczek jest w zasadzie niezmienna i koncentruje się na martyrologii narodu żydowskiego. Młodzi Izraelczycy nie oglądają Wawelu czy warszawskiej starówki. Zamiast tego odwiedzają Auschwitz, Treblinkę, Majdanek i inne muzea na terenach byłych obozów zagłady. Zwiedzają skwery i place, ale tylko te które są poświęcone bohaterom powstania w getcie warszawskim, oraz cmentarze, na których być może pochowana jest ich rodzina. Młodzi Izraelczycy nie mają kontaktu z „normalną Polską”. Za to dogłębnie poznają kraj popiołów, kominów krematoryjnych i zapuszczonych, przez nikogo nie odwiedzanych żydowskich macew. Ta młodzież nie ma szansy na poznanie prawdziwej Polski, bo wciąż jest jej wkładana do głowy martyrologiczna papka gdzie faktycznie, obraz Polski jest po prostu zły.
Nie pomaga też fakt, że wielu ocalonych, albo osoby które wyemigrowały do Izraela przed II wojną światową są wciąż wrogo nastawione do Polski. Wiadomo, że wśród Polaków było wiele osób, które pomagały Żydom w czasie wojny. Ale wiemy też dobrze, że było wiele osób które tego nie robiły, a w ręcz odwrotnie wydawały nazistom ukrywających się Żydów.

Trzeba po prostu to zaakceptować, że ludzie dzielą się na tych dobrych i złych. A rodziny rozmówców Zuli, raczej miały styczność z przedstawicielami tej drugiej grupy.
W książce pada zresztą bardzo dobre zdanie, że Polacy potrafią tylko liczyć drzewka oliwne w Yad Vashem. Pamiętając wielką dyskusję w około publikacji Jana Tomasza Grossa, trzeba przyznać, że to jednak trochę prawda.

Izrael- państwo wojowników.

Wycieczki młodych Izraelczyków mają przygotowywać przyszłych rekrutów ( w Izraelu obowiązkową służbę wojskową odbywają zarówno mężczyźni- 2 lata- jak i kobiety- 1 rok) i pokazać im nijako, że ich naród 70 lat temu został zaatakowany i zgładzony, a rolą żołnierza izraelskiej armii jest nie dopuścić do tego, by kiedykolwiek to się powtórzyło. Jest to hodowanie w nich ducha narodu, przygotowanie psychiczne do pełnej mobilizacji na polu walki z Palestyńczykami.

Zula kilkukrotnie piętnuje to, że Izraelczycy od ponad 70 lat toczą nieustanną wojnę z Arabami. Ale jej izraelscy rozmówcy puszczają jej teksty mimo uszu, pomimo tego, że krytykują prawicowe rządy i otwarcie się przyznają do lewicowych poglądów.
No cóż… apartheid wobec Palestyńczyków został przez nich pominięty w wypowiedziach. Wolą się skupić II wojnie światowej, zamiast wojnie na bliskim wschodzie.

Mistyczne sny

Fajnie, że Masada postanowiła dodać do snutej opowieści element oniryczny. Sny Zuli są… pojechane. To chyba najlepsze określenie. Mogą się wydawać dziwne. Ale są bardzo związane z mistyką żydowską. Według tradycji żydowskiej sny są rodzajem przestrogi lub przesłania. Zawsze coś oznaczają. W snach Zuli można doszukiwać się chociażby historii o Lewiatanie, a i tak wszędzie czai się Shoah.
Osobiście podoba mi się nawiązanie do „Akademii Pana Kleksa”, bo tę książka można odczytywać w bardzo żydowski sposób. Na kleksa w końcu mówi się Żyd, uczniowie akademii opowiadają sobie złe sny dokładnie w taki sam sposób jak robią to studenci w jesziwach. Fajnie, że takie literackie odniesienie się tam znalazło.

Zula

Ciężko stwierdzić czy Zula jest judofilką. Nie zna świat żydowskich, nie jest ślepo wpatrzona w religię, kulturę. Zula odczuwa pustkę. Nieustanną pustkę. Po tym co przed 70. laty odeszło bezpowrotnie. Jej zainteresowanie tematyką żydowską wynika po części z tego, że odczuwa poczucie winy za to co spotkało naród żydowski. To uczucie nie jest odosobnionym doświadczeniem bohaterki. Wielokrotnie badacze opisywali ten syndrom towarzyszący niektórym europejskim narodom. Syndrom pustki po utraconej części społeczeństwa.

Rabin, z którym spotyka się raz bohaterka stwierdza, że dziewczyna ma w sobie żydowską duszę. Nie jest to dybbuk, czyli zły duch, który opętuje swoje ofiary. Jej żydowska natura miała wynikać z wędrówki dusz (gilgul), która jest w kulturze żydowskiej jest powszechną, opierającą się na kabale teorią mówiącą o potrzebie zjednoczenia się w Bogiem

Stalagi

Jeśli główne osie książki to holocaust i seks to nie mogło w niej zabraknąć motywu stalagów.
Czym są stalagi? To kontrowersyjne książki pornograficzne opowiadające o amerykańskich lub angielskich jeńcach wojennych zamkniętych w obozach, gdzie seksowne i nieludzko okrutne strażniczki SS wykorzystują ich, torturują i gwałcą (sławny film „Ilsa, wilczyca SS” jest filmową wersją klasycznego przykładu stalagu). Książki były wydawana w latach 60. w całym Izraelu i cieszyły się wielką popularnością. Obecnie publikowanie tego typu treści jest tam zakazane.
Zula odkrywa stalagi kiedy wraz ze swoją kochanka przez przypadek rozrzucają komiks partnera Zuli- Uriego, który właśnie stylizowany jest na stalagach. Podobno faktycznie sporo osób w Izraelu trzyma to w swoich domach.
Ze stalagami problem jest taki, że przed procesem Adolfa Eichmana temat holocaustu w zasadzie nie był poruszany wśród mieszkańców Izraela. Ocaleni nie opowiadali co się działo w obozach, dzieci nie pytały. Proces z 1961r. rozpoczął publiczną debatę dotyczącą Holocaustu. Pierwszym autorem, który pisał po hebrajsku o Auschwitz był Ka-tzetnik, który jest autorem książki „Dom lalek” opowiadającej o żydówkach zmuszanych do zaspokajania potrzeb erotycznych nazistów. I to wystarczyło, żeby połączyć erotyzm z holocaustem. Skoro nikt nie mówił, co się działo w obozach, to mogło tam się dziać wszystko, a izraelska młodzież, jak każda, była spragniona doznań erotycznych. Polecam obejrzeć film dokumentalny „Stalagi. Holokaust i pornografia w Izraelu”, który w dokładny sposób pokazuje czym są stalagi, dlaczego odniosły taki sukces oraz jak wpłynęły na kształtowanie społeczeństwa izraelskiego.

Moda na żydowskość

Na jednym z bankietów Zula spotyka swoją koleżankę Martę, która jest po konwersji na judaizm. I to jest przyczyna do rozważań Zuli na temat „mody na judaizm”. No nie da się ukryć, że był czas, że festiwale kultury żydowskiej wyrastały jak grzyby po deszczu. Ludzie szukali swoich żydowskich korzeni bo bycie Żydem był sexi i cool. Przebywanie w Izraelu było czymś normalnym, zupełnie jakby mieszkaniec Warszawy jeździł sobie co jakiś czas do Puszczy Kampinoskiej. Masada wyśmiewa takie podejście. Wprawdzie Zula jedzie w końcu do Tel Avivu, gdzie poznaje swojego przyszłego partnera i totalnie pokręconego pod względem seksu faceta, ale i tak ma w głowie tę sztuczną żydowskość panującą wśród filosemickich Polaków.

„Święto Trąbek” to historia z judaizmem w tle. Trzeba przyznać, że pojawia się w niej zaskakująco wiele nawiązań do judaizmu i to z tak wielu dziedzin. Holocaust, religia, konflikt izraelsko-palestyński, to tylko niektóre z poruszanych w niej tematów. Myślę, że pod względem judaistycznym dotyka ona wielu kwestii, dając jednocześnie obraz współczesnych stosunków polsko-żydowskich panujących wśród młodych, otwartych na świat ludzi.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także