Artykuł
Patrick Modiano: tylko chłód
Świeżo upieczony noblista Patrick Modiano twierdzi, że od pół wieku pisze wciąż tę samą powieść. Wydana właśnie po raz pierwszy po polsku „Perełka” to wrażenie potwierdza, bo odnajdujemy w niej cechy charakterystyczne dla stylu francuskiego pisarza: dystans, precyzję, lakoniczność i atmosferę egzystencjalnego tąpnięcia. Przede wszystkim jednak jest to kolejna próba odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób przeszłość nas definiuje i jak sami ją stwarzamy.
Pamięć to bowiem główny temat powieści Francuza – a dokładniej to, jak się zapamiętuje i co się zapamiętuje. Niezależnie od tego, czy noblista pisze o okupacji (jak w „Nawrotach nocy”, których głównym bohaterem jest współpracujący z Niemcami młody mężczyzna, pozbawiony nie tylko skrupułów, ale i właściwości), czy snuje melancholijną opowieść o dawnej miłości (jak w jego najbardziej znanej książce, nagrodzonej Nagrodą Goncourtów „Willi Triste”), przeszłość jest osią powieściowych światów Modiano. Nie przypadkiem pisarz sporą część swojego przemówienia noblowskiego poświęcił właśnie pamięci. Wyraził przy tej okazji przekonanie, że nie da się o niej pisać obecnie tak, jak to robił Proust – z prostoduszną wiarą, że przeszłość w jej najdrobniejszych szczegółach można wywołać jak ducha za pomocą magdalenki. Nasza współczesna świadomość, twierdzi Modiano, różni się zasadniczo od świadomości ludzi wywodzących się ze stabilnych, mocno zakorzenionych, pewnych siebie i swoich wartości społeczeństw dziewiętnastowiecznych. I dlatego „możemy jedynie zbierać fragmenty przeszłości, niespójne poszlaki, ulotne i niemal niemożliwe do zrozumienia ludzkie losy”.
„Perełka” jest kolejną realizacją podstawowego dla twórczości Francuza założenia, że to, co człowieka kształtuje i determinuje, jednocześnie nieuchronnie się zaciera, rozpada, fragmentaryzuje, tak że po latach pamięć przypomina wykopalisko, gdzie walają się rozbite skorupy i zwietrzałe kości. Podobnie fragmentaryczni, niewykończeni i niedookreśleni są też bohaterowie powieści. A w zasadzie jedyna bohaterka, przy okazji też narratorka, dwudziestokilkuletnia Thérèse, której matka, niedoszła baletnica, porzuciła ją w dzieciństwie, by wyjechać do Casablanki. Inne postaci, które przewijają się przez strony tej skromnej objętościowo i konstrukcyjnie książki, przypominają raczej wytwory wyobraźni niż rzeczywistych ludzi – pojawiają się przez przypadek i znikają bez żadnego uzasadnienia.
Sprowadzona do minimum akcja w zasadzie podkreśla tylko widmowość życia dziewczyny; oto pewnego dnia na wypełnionej ludźmi stacji metra Chatelet dostrzega kobietę w żółtym płaszczu, co wywołuje w niej głęboko skrywane wspomnienia. „Pozostałam taka sama, jakby Perełka się zakonserwowała nietknięta w lodowcu. Och, ten paniczny strach, który potrafił mnie dopaść na ulicy i obudzić nagle koło piątej nad ranem. A przecież zaznawałam długich okresów spokoju, kiedy w końcu o wszystkim zapominałam. Teraz jednak, gdy sądziłam, że moja matka nie umarła, nie wiedziałam już, jaką drogą podążyć”. Thérèse rozpoczyna na własną rękę dochodzenie, będące de facto podróżą w dzieciństwo spędzone u boku tajemniczej, obcej i dalekiej istoty, kiedy była „ni mniej, ni więcej tylko podrabianym cudownym dziecięciem, biednym zwierzątkiem cyrkowym”.
Przy czym wcale nie jest jasne, czy dziewczyna nie pozwala jedynie zwieść się podszeptom osobistych demonów. Kobieta w żółtym płaszczu jest raczej upiorem niż realną osobą, duchem, który nawiedza myśli dziewczyny. To matka-cień, tajemnicza postać składająca się z urywków wspomnień, fragmentów zasłyszanych zdań, wyobrażeń i domysłów, osoba, co do której nie ma nawet pewności, jak rzeczywiście się nazywała i co się z nią naprawdę stało. „Trzeba znaleźć stały punkt, by życie przestało być takim ciągłym unoszeniem się” – radzi Thérèse jeden z jej przypadkowych znajomych. Całe życie Perełki składa się zresztą właśnie z takich przygodnych spotkań i przygodnych rozmów. Nie ma w nim nic stałego, nic, co pomogłoby jej się w istnieniu zakotwiczyć; „doświadczam niemiłego uczucia unoszenia się, jakby niesienia prądem, gdy niczego nie można się uchwycić”. Nieobecność matki to wyrwa w duszy młodej dziewczyny, która błąka się po swoim życiu tak, jak błąka się pogrążonych w mroku paryskich ulicach.
Twórczość Modiano jest silnie zakorzeniona w tradycji dwudziestowiecznej literatury francuskiej. W beznamiętności tej prozy wyczuć można mroźne powiewy „Mdłości” Sartre’a czy „Obcego” Camusa. Lodowata pustka wypełniająca zarówno duszę bohaterki, jak i ciemne zaułki metropolii nasuwa jednak na myśl przede wszystkim czarno-białe kadry z filmów francuskiej Nowej Fali. Jest bowiem w tej prozie atmosfera egzystencjalnego rozbicia, zatracenia, niejasnej, acz niepowetowanej straty. Paryż staje się tu labiryntem, w którym zagubiona dziewczyna krąży po ledwie widocznych śladach własnego życia, odwiedzając miejsca, które coś – choć nie bardzo wiadomo co, nie wie tego nawet ona sama – jej przypominają.
„Wszystko teraz będzie się powtarzało w tych samych miejscach, o tych samych godzinach aż do końca. Dostałam się w stare tryby” – wyznaje Thérèse. „Perełka” to historia duchowego uzależnienia od przeszłości. Wieje tu chłodem i samotnością, a powieściowy świat pokrywa gruby cień przeszłości, która dla bohaterki okazuje się znacznie istotniejsza niż teraźniejszość.