15 października 2012

Poczytaj mi o rewolucji

Protesty przeciwko zamknięciu biblioteki w Friern Barnet, eleganckim przedmieściu Londynu, trwały 18 miesięcy i nie przyniosły skutku. Przynajmniej dopóki sprawy nie wzięli w swoje ręce squatterzy.

Przechodząc obok budynku zamkniętej biblioteki, zauważyli otwarte okno. Wślizgnąwszy się do środka, znaleźli pozostawione na stole klucze. Elektryczność i woda wciąż były podłączone. Następnego dnia biblioteka otworzyła na nowo podwoje, zaś mieszkańcy tłumnie zaczęli znosić książki oraz żywność dla okupujących. Squatterzy działają prężnie: uzgadniają z gminą warunki utrzymania budynku, porządkują zbiory, planują warsztaty i spotkania autorskie. Aby nie stracić prawa do zajmowania obiektu, w środku musi zawsze ktoś przebywać. Biblioteka stała się więc tymczasowym domem dla paru osób, które w dzień obsługują gości, a wieczorem rozkładają śpiwory na wykładzinie czytelni. Jedzenie przygotowuje się na zapleczu, a każdy kto akurat znajdzie się w bibliotece w czasie posiłku może liczyć na zaproszenie do stołu.

 

Dzień przed rozprawą sądową, która miała zadecydować o losach biblioteki, okupujący odpowiedzieli na pytanie, co przywiodło ich do biblioteki w Friern Barnet i o to, po jakie książki najczęściej sięgają.

 

Stephane, Australia, 26 lat

 

Od tygodnia pomagam okupować bibliotekę, bo uważam, że to szczególne miejsce dla lokalnej społeczności. Tworzy przestrzeń spotkań dla ludzi pochodzących z odmiennych środowisk. Codziennie widzę tu młodych aktywistów dyskutujących z mieszkańcami, którzy mają po 70 lub 80 lat i ogromny bagaż wiedzy i doświadczeń.

 

Jako chłopiec byłem zafascynowany książką „Niejaka Mulatka” gwatemalskiego pisarza Miguela Ángela Asturiasa. To szalona, na poły mitologiczna, na poły baśniowa powieść, w której demony, giganty i czarownice współistnieją z figurami współczesności, takimi jak bankierzy i biznesmeni. Książki, nie tylko te polityczne, ale też powieści, bardzo często forsują podział na dobrych i złych. Powieść Asturiasa pokazuje, że tak naprawdę nie ma dobrych ani złych, że ludzie robią rzeczy, które nie mają sensu, że sam świat często nie ma sensu i trzeba sobie jakoś z tym radzić.

 

Mark, 31 lat, Anglia

 

Znaczna część opinii publicznej w Wielkiej Brytanii jest sceptyczna wobec ruchu Occupy, zajmowania przestrzeni publicznych i squattowania, a jednocześnie – bardzo przywiązana do idei dostępu do bibliotek jako powszechnego prawa obywateli i środka rozprzestrzeniania kultury. Ta akcja pozwala nam uświadomić ludziom, dlaczego zajmujemy puste przestrzenie, jaki robimy z nich użytek, a także pokazuje im, że oni także mogą wziąć sprawy w swoje ręce. Nie trzeba być szalonym, żeby podjąć bezpośrednie działania na własnym podwórku – wszyscy mieszkańcy, którzy odwiedzili nas i pomogli okupować budynek, sami się o tym przekonali.

 

„Daj mi mit, a ja dam ci książkę, która go obali” – wierzę, że to stwierdzenie jest prawdziwe. Sam czytam głównie o historii, polityce, filozofii i religii. Książki historyczne Marka Curtisa były dla mnie ważne, gdyż zmieniły moją percepcję roli, jaką odgrywa mój kraj na arenie międzynarodowej. Inną książka, która rozwiewa złudzenia jest „Compassionate revolution” Davida Edwardsa – przedstawia on buddyjską wizję rewolucji, w której aktywiści polityczni nie są chuliganami, ale nośnikiem pozytywnej energii, która pomaga zmieniać świat na lepsze, uwalniając ludzi od cierpienia.

Daniel, Węgry, 31 lat

 

Z zawodu jestem aktorem, ale pracowałem w najróżniejszych zawodach. Od półtora roku mieszkam w squatach i zajmuję się organizowaniem centrów społecznych w pustostanach – w opuszczonym banku założyliśmy ośrodek Bank of Ideas, w dawnym sądzie prowadziliśmy projekt Occupy Justice. Wcześniej okupowaliśmy budynki w City – centrum finansowym, gdzie są tylko banki i sklepy, teraz zajmujemy obiekt w dość konserwatywnej dzielnicy. To daje nam możliwość nawiązania kontaktu z ludźmi, którzy dotąd słyszeli tylko złe rzeczy o naszym ruchu. Teraz są po naszej stronie, podobnie media. Krytyk literacki „The Independent” napisał, że to właśnie okupowana przez nas biblioteka wprowadziła go niegdyś w świat literatury. Nawet „Evening Standard” odniósł się do naszej akcji pozytywnie: wprawdzie nienawidzą squatterów, ale kochają biblioteki, więc nie mieli wyboru.

 

Nie wierzę w hierarchię, więc nie mam swojej ulubionej książki. Tym niemniej, ta którą chciałbym polecić nosi tytuł „Nemu’s End. History, psychology and poetry of the Apocalypse”. Wyraz apokalipsa oznacza usunięcie zasłony i w tej książce odnosi się do usuwania ograniczeń wpisanych w nasz umysł i w nasze społeczeństwo.

 

Don, Anglia, 23 lata

 

Ten projekt należy do najważniejszych doświadczeń w moim życiu. Okupowaliśmy już różne miejsca, ale biblioteka jest szczególna, ponieważ należy do lokalnej wspólnoty i stoi za nią kampania społeczna. Projekt cieszy się stuprocentowym poparciem lokalnej społeczności, mieszkańcy codziennie dziękują nam za otwarcie na nowo budynku, dzieciaki przychodzą po szkole pobawić się albo poczytać książki… Dla nas to zaufanie oznacza także dużą odpowiedzialność – musimy prowadzić to przedsięwzięcie zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców, a kiedy już się ustabilizuje – przekazać im stery.

 

Dziełem literackim, które wywarło na mnie ogromne wrażenie jest trylogia „Gormenghast” autorstwa Mervyna Peake’a. Powstała mniej więcej w tym czasie, co „Władca Pierścieni” Tolkiena, lecz jest utrzymana w całkiem innym stylu. Niesamowitość świata Mervyna Peake’a tkwi w opisywanych przez niego postaciach: skomplikowanych, dziwnych, wręcz surrealistycznych (zresztą autor postradał zmysły w czasie pisania ostatniej części trylogii). Akcja toczy się w rozpadającym się zamku, którego opisy są tak sugestywne, że ma się wrażenie, że jest to prawdziwy, żywy świat. I choć to czysta fikcja, chyba nigdy żadna opowieść i żadne postaci nie wydały mi się tak realne.

 

Phoenix

 

Od dwudziestu trzech lat zakładam ekologiczne centra społeczne w opuszczonych budynkach, działam na rzecz ochrony środowiska i staram się budować lepszą przyszłość. Po raz pierwszy okupuję bibliotekę – to dla mnie ważny projekt ponieważ kocham książki. Są one wrotami do innego świata i nośnikami idei, które mogą być bardzo wpływowe. Sam uważam się za rzemieślnika słowa, w tej chwili piszę „Opowieści z popiołów” coś na kształt autobiografii, zdającej sprawę z dwóch dekad protestów, projektów, imprez, akcji i magii.

 

Powieść, którą chcę polecić nazywa się „Fifth sacred thing” i została napisana przez amerykańską aktywistkę Starhawk. Przedstawia wizję świata po kryzysie ekologicznym. Los Angeles zmieniło się w opresyjne państwo policyjne, zaś San Francisco jest wspólnotą żyjącą zgodnie z naturą, zarządzaną przez zgromadzenie ogólne w rodzaju tego, jakie mamy w ruchu Occupy. Ta książka pokazuje dokąd zmierza świat, w którym myśli się tylko w kategoriach pieniędzy i konsumpcji. Los Angeles to koszmar, San Francisco – utopia.

 

Juan Cruz, Argentyna, 26 lat

 

W Hiszpanii, gdzie mieszkałem, i chyba wciąż mieszkam, choć od jakiegoś czasu przebywam w Londynie, byłem zaangażowany w ruch Indignados. Kiedy zajmuje się przestrzeń publiczną, zawsze powinno się to robić dla jakiejś idei. Wydaje mi się, że biblioteka jest doskonałym miejscem dla naszych działań, gdyż jest związana z edukacją, która moim zdaniem powinna być głównym celem ruchu Occupy.

 

Rok temu przeczytałem „El libro de los abrazos” („Księga uścisków”). Wywarła ona na mnie wielkie wrażenie, a może nawet wpłynęła na moje życiowe decyzje. Jej autor, urugwajski pisarz Eduardo Galeano, zwykł mawiać, że romantycy myślą tylko sercem, a intelektualiści tylko głową. On stara się łączyć jedno i drugie. Poruszył mnie jego wiersz „Los nadies”, w którym pisze o „ludziach-nikt”. Zacytuję fragment:

 

„Nie znają języków, a dialekty.

Nie mają sztuki, a rękodzieło.

Nie tworzą kultury, lecz folklor.

Nie są ludźmi, lecz zasobami ludzkimi.

Nie mają twarzy, a jedynie ręce.

Nie mają imion, lecz numery.

Nie figurują w historii uniwersalnej, lecz w policyjnej

kronice miejscowej prasy”

 

Ta lektura w pewnej mierze skłoniła mnie do włączenia się do ruchu Indignados, a następnie Occupy.

 

Ilinka, Rumunia, 21 lat

 

Jestem w drodze do Tajlandii, gdzie będę uczyć angielskiego. Miałam zatrzymać się w Londynie parę dni, a zostałam parę miesięcy. Wydaje mi się, że jako osoby zajmujące przestrzeń publiczną, mieszkające w squatach, mamy obowiązek brać udział przedsięwzięciach na rzecz wspólnoty, takich jak organizowanie bibliotek i warsztatów. Wolę książki od internetu: czytanie ich jest zdrowsze niż patrzenie w ekran, rozwijają wyobraźnię i do tego ładnie pachną. Einstein powiedział, że kto chce mieć mądre dziecko powinien czytać mu bajki.

 

Szczególną książką dla mnie był „Obcy” Camus’a. Wcześniej wydawało mi się, że istnieje zdefiniowany podział na dobrych i złych ludzi, a ta lektura uświadomiła mi, że czasem potrzebny jest tylko bardzo mały impuls, żeby przejść z jednej strony na drugą.

 

 

 

Leon, 28 lat, RPA

 

Cieszę się, że mieszkańcy przynieśli nam w ciągu paru dni ponad tysiąc tomów, ale pamiętajmy, że dziś taką ilość tekstu można pomieścić na jednym urządzeniu elektronicznym. Dlatego, według mnie, biblioteka jest ważna przede wszystkim jako autonomiczna przestrzeń dla ludzi zainteresowanych interakcją i edukacją. Jako miejsce, jako przestrzeń, o którą wspólnota walczy, jest warte więcej niż 10 tysięcy książek.

 

Powieścią, która zrobiła na mnie wrażenie jest „Zew krwi” Jacka Londona. Ta historia, opowiedziana z perspektywy psa, który zostaje porwany z przedmieść i wywieziony na Alaskę, jest napisana w taki sposób, że niemal czuje się ślinę ściekającą z pyska zwierzęcia. Obecnie czytam głównie książki o polityce, często Noama Chomskiego. Ostatnio przeczytałem „Leaderless Revolution” napisaną przez byłego brytyjskiego dyplomatę Carne’a Rossa, który objaśnia w niej mechanizmy indoktrynacji, jakiej poddawani są dziś politycy. Do najlepszych tekstów jakie przeczytałem należą artykuły Karola Marksa napisane dla „New York Tribune”. To coś dla osób, które chcą poznać jego poglądy, a nie czują się na siłach aby zmierzyć się z „Kapitałem”.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także