W Europie połowy XIX wieku zainteresowanie narodowymi starożytnościami, lokalną tradycją, szczególnie tą oralną, kwitnie: bracia Grimm kształtują nowoczesne badania folklorystyczne i tworzą zbiory ludowych baśni, w Polsce podwaliny pod badania ludoznawcze kładą Zorian Dołęga-Chodakowski i Oskar Kolberg. Powstają narodowe eposy, tworzone przez romantycznych poetów na podstawie pradawnych legend: Elias Lönnrot w Finlandii publikuje pierwszą i kolejne wersje "Kalevali", w Estonii Friedrich Reinhold Kreutzwald spisuje "Kalevipoeg", na Łotwie Andrejs Pumpurs – "Laczplesis".
Są takie słowa, które - wszedłszy w szerszy obieg - zmieniają znaczenie. Pomijając słowo „bynajmniej” mylone ze słowem „przynajmniej”, moim ulubionym jest słowo „spolegliwy”, które uparcie i nieskrycie używane jest jako synonim „uległego”, tymczasem oznacza kogoś, na kim można polegać.
I do szachów, i do tanga trzeba dwojga. Rozrywki te jednak rzadko spotykają się w sztuce. Albo jest się strategiem albo artystą – wydawałoby się, że trzeciej drogi nie ma. Jedno wymaga cierpliwości, drugie nieokiełznania. A jednak zdarza się, że oba elementy świetnie ze sobą współgrają. Szachy z tańcem pogodził przecież Bergman w „Siódmej pieczęci”. Tam zjednoczyła je Śmierć. Podobnego mariażu w swojej najnowszej powieści dopuścił się Arturo Pérez-Reverte. Tym razem jednak spoiwem logiki i namiętności jest miłość.
Jacek Podsiadło skończy w tym roku 50 lat. Brzmi jak zdanie w rodzaju: „Wojtek Smarzowski ekranizuje powieść Kalicińskiej”. Praktycznie niemożliwe. Przyjmujemy ze zrozumieniem, że Świetlicki „utył, spuchł i posiwiał”, niczym stworzony przez niego Mistrz. Że inni poeci, jak przystało na poważnych panów w sile wieku, zajęli się karierą medialną, polityczną lub… kościelną. Ale nie Podsiadło. To przecież „dziwne dziecko” z tytułu jego książki o Pippi, to wieczny chłopiec, outsider i buntownik, który bez przerwy powtarzał swoje desinteressement wobec usankcjonowanych form istnienia w społeczeństwie i kulturze. A tacy nigdy nie dorastają. A jednak to prawda – potwierdza ją choćby przygotowany na tę rocznicę przekrojowy wybór wierszy „Być może należało mówić”. Jego lektura pokazuje kim był i kim jest Jacek Podsiadło. W wierszach i poza nimi.
W 2005 r. minęła 400. rocznica pierwszego wydania "Przemyślnego szlachcica don Kichota z Manczy". Z tak okrągłej okazji powstało nowe tłumaczenie tego arcydzieła. Dzięki niemu kolejni czytelnicy podróżujący po szlaku (o)błędnego Rycerza zrozumieją, że siłą tej literatury, poza formą, jest również humor (na nowo odzyskany przez Wojciecha Charchalisa).