Recenzja
Biografia J.D. Salingera
„Buszujący w zbożu” to kultowa powieść Jerome Davida Salingera, którą pisał dziesięć lat, a przez resztę życia żałował, że to zrobił. Frederic Beigbeder, w swoim tendencyjnym spisie najważniejszych powieści XX wieku, umieścił „Buszującego w zbożu” w pierwszej dziesiątce, a sprzedanych 65 milionów egzemplarzy daje jej jedenaste miejsce wśród bestsellerów wszech czasów.
David Shields i Shane Salerno pisząc biografię Salingera, zebrali wypowiedzi bliskich oraz przypadkowych osób, które zetknęły się z najbardziej kultowym pisarzem w dziejach powojennej Ameryki. Nie ułożyli z tego zgrabnej biografii, lecz przytoczyli pojedyncze wypowiedzi, a czasem długie opowieści, charakteryzujące bohatera lub opisujące z nim spotkania – zachowali przy tym chronologię oraz nazwiska autorów.
Autor „Buszującego w zbożu” stworzył postać Holdena Caulfielda, nastolatka, który nie chce dopasować się do obowiązujących norm, i który nie chce być zadowolonym z siebie facetem. Holden łamał wszystkie dotychczasowe schematy bohaterów powieści dla młodzieży – był buntem, niepokojem, niezadowoleniem – Jamesem Deanem i Marlonem Brando, zanim ci dwaj zostali wykreowani. W 1951 roku Ameryka pragnęła normalności, gdy tymczasem nie zniknęła jeszcze trauma drugiej wojny, a konformistyczne społeczeństwo nie akceptowało indywidualizmu – w takich okolicznościach, ukazanie się „Buszującego w zbożu” wywołało szok.
Salinger przez wiele lat, wbrew swej woli, budował legendę pisarza kultowego, którym tak naprawdę nigdy nie chciał być. Jako młody, początkujący pisarz, obsesyjnie pragnął widzieć swoje opowiadania w druku, najlepiej w New Yorkerze, a kiedy spadł na niego niewiarygodny sukces „Buszującego w zbożu”, odciął się od sławy. Odciął się nawet od swojego bohatera.
Czytając wspomnienia osób, które zetknęły się z Salingerem, wydaje nam się, że docieramy do każdego aspektu jego osobowości, że widzimy go z każdej strony, że te wypowiedzi obnażają go poprzez powtarzane wciąż schematy jego niechęci do sławy i ludzi, a z drugiej strony czytamy, jakim był uroczym kompanem, rozmówcą, kochankiem. A przecież to świat zewnętrzny wykreował go na najbardziej tajemniczego pisarza stulecia – Salinger prowadził normalne życie, przyjaźnił się z wieloma osobami, czasem udzielał wywiadów, wciąż pisał. Kultowość wyrosła jedynie z naszych oczekiwań wobec sławnego człowieka – on tych oczekiwań spełniać nie chciał. Miał bardzo poważny stosunek do siebie, świata i tego, jak powinno wyglądać życie – jego życie.
W Polsce powieść nie zrobiła takiego zamieszania jak w Ameryce i trudno byłoby szukać wśród dzisiejszych, zbuntowanych nastolatków, miłośników książki Salingera. Jego biografię można czytać jak dokument o ekscentrycznym autorze powieści dla młodzieży, jak manifest niezależności pisarskiej albo jak historię nietuzinkowego człowieka, naznaczonego przez traumę wojny, sławiącego kult młodości i buntu.
Powtarzającym się motywem biografii Salingera jest przeświadczenie, że był on ofiarą drugiej wojny. Pierwsze rozdziały książki pokazują piekło walk aliantów w zachodniej Europie, w których młody Salinger uczestniczył przez prawie trzysta dni. Salinger oglądał na własne oczy cierpienie i ból, jakie ludzie zgotowali innym ludziom. Był pół-Żydem i obraz okrucieństw jakie popełniali naziści wobec Żydów, musiał być dla niego druzgocący.
Na końcu autorzy książki umieścili dokumentację fotograficzną. Czarno-białe zdjęcia, często robione z ukrycia: przyjaciele i bliscy, oraz psychopaci, których najsłynniejsza powieść Salingera popchnęła do zbrodni – Mark Chapman: morderca Lennona, Robert Bardo, który zastrzelił aktorkę Rebeccę Schaeffer czy John Hinckley planujący zamach na Ronalda Reagana. Literatura jako źródła zła, słowo poruszające najgorsze instynkty – Salinger wiedział, że napisał ważną książkę, ale to ludzie uczynili z niej przedmiot kultu, który potrafi zabijać.
Biografia Salingera sklejona z wypowiedzi ludzi, którzy go znali, to doskonały, choć trochę przydługi, materiał dla fanów jego powieści i opowiadań. Gdzieś w połowie książki zaczynamy się niecierpliwić – przestajemy również lubić bohatera. Salingera, gdyby żył, ta biografia by zirytowała. Jak niemal wszystko co o nim napisano.