18 sierpnia 2020

Faworyty – recenzja książki

W swojej najnowszej książce Manuela Gretkowska, zabiera nas do Polski chylącej  się ku upadkowi, pod rządami słabego króla i rozpasanej magnaterii. Ta bolesna lektura, pozwala zapoznać się z rzeczywistością polityczną tamtych czasów, choć nie politycznych smaczków będziemy  szukać, a prędzej wciągną nas ekscesy i perwersje   trzech kochanek króla, tytułowych faworyt.

Polska ostatnich lat niepodległości, to kraina wymęczona wojnami, biedna i upadła gospodarczo, ze skłóconą szlachtą i żyjącą ponad stan magnaterią, z zacofanym, ciemnym chłopstwem, którego egzystencję autorka ukazała w epizodzie, sprowadzającym ludzi do zwierząt.

Nie jest to książka dla młodych pasjonatów historii, bo choć rzeczywistość zarysowana jest tam mocno realistycznie, to jednak poziom wulgarności i perwersji każe każdemu nauczycielowi historii, zamknąć ją pod kluczem, żeby tylko nie dostała się w ręce dorastającej młodzieży, która zamiast poznawać otoczenie ostatniego króla, z nerwowym podnieceniem zajmie się wyszukiwaniem co bardziej pikantnych fragmentów, z których szczególnie dosadnym jest ten z zastrzeleniem kopulujących koni, albo  karmienie króla ciastkami rozmazanymi na podbrzuszu kochanki. I nie są to jedyne ekscesy erotyczne, którymi nafaszerowano „Faworyty”, ale skupianie się jedynie na perwersjach, nie pozwoli wytrawnemu czytelnikowi odnaleźć, tego wszystkiego, z czego słynie Gretkowska-pisarka.    

Już swoim debiutem udowodniła, że potrafi nawiązać szczególną grę z czytelnikiem, bawić się dygresjami oraz prowokować „My zdies emigranty” wykreowała nową jakość na polskiej scenie pisarskiej, gdzie brakowało tak zdecydowanej    przedstawicielki walczącej o prawa kobiet, co potem przełożyło się nawet na  zainicjowanie ruchu społecznego, przekształconego w Partię Kobiet. 

Gretkowska tytułem najnowszej książki nawiązuje do głośnego filmu Yorgosa Lanthimosa „Faworyta”, gdzie księżna Marlborough rywalizuje ze swoją młodszą kuzynką Abigail Hill o względy zniedołężniałej władczyni. Film ukazuje do czego mogą posunąć się zdesperowane kobiety, żeby uzyskać możliwość kierowania królową. Przy plastycznie odmalowanych przez Gretkowską walkach o wpływy, jedynie niezapomniany obraz „Niebezpieczne związki”, nakręcony na podstawie XVIII-wiecznej powieści Pierre’a Choderlosa de Laclosa ze wspaniałymi rolami Glenn Close, Umy Thurman, Michele Pfeiffer i Johna Malkovicha, może jako tako się równać, choć ze swoim delikatnym erotyzmem, przypomina raczej, grzeczną czytankę dla pensjonarek, natomiast powieść Gretkowskiej to prędzej spadkobierczyni pikantnych fragmentów Markiza de Sade.

Gretkowska sprawnie kreśli portrety trzech kobiet, rywalizujących o względy króla. Tytułowymi faworytami są Elizabeth Lubomirska, Izabela Czartoryska oraz Magdalena Sapieha i autorka ukazuje nam te trzy kobiety, po mistrzowsku odnajdując się w rzeczywistości XVIII  wiecznej Polski.

Niestety gorzej jest z główną postacią męską, czyli naszym nieszczęsnym Stanisławem Augustem Poniatowskim, który u Gretkowskiej jest żałosnym pionkiem, zarówno w magnackiej rozgrywce panien, jak i na politycznej mapie Europy. Ostatni król, wyniesiony na tron przez swoją kochankę carycę Katarzynę, balansuje pomiędzy żądaniami ambasadora Katarzyny, a szlacheckimi przywilejami. Rosja stara się utrzymać Polskę, jako bufor, przed zachodnimi zakusami, przekupuje skłóconą szlachtę oraz mami magnaterię obietnicami korony. Król u Gretkowskiej to figurant, który zaciąga długi, słuchając rad francuskiej pani Geoffrin, a przecież ten słaby władca zapisał się też pozytywnie jako inicjator czwartkowych obiadów, czy powołaniem Komisji Edukacji Narodowej (choć było to już po pierwszym rozbiorze), Król w zatęchłym i śmierdzącym wyziewami Gnojnej Góry powietrzu Królewskiego Zamku, oddaje się seksualnym ekscesom, w których udział biorą nie tylko tytułowe faworyty, zwane pogardliwie sułtankami, ale oferowane przez prowadzące burdele hrabiny prostytutki. W wystawnych magnackich ucztach tapla się cała „śmietanka” warszawska z biskupem Krasickim na czele.

Przerażający obraz Polski komponuje nam autorka wysyłając króla w objazd szlacheckich dworów, gdzie w błocie i wódzie tarza się polskość. „Zakonnicy przy trumnie się modlą. Mężczyźni pijani, kobiety od rana przy likierku, na wzmocnienie żałoby. Trzyma je to do obiadu. Wtedy już wszyscy razem chlają”.

A do tego jeszcze błoto i szarość ludzi – wszystko z ziemi, wciągające bagno błota, nie pozwalające wyrwać się do życia – tak  Gretkowska widzi ostatnie podrygi niepodległości. Czy Pani Manuela stara się nam coś powiedzieć? Czy słaby władca i szarpiący się nawzajem dostojnicy mogą odnosić się do współczesnej Polski? Patrzenie tylko na obyczajowość „Faworyt” może wywołać niesmak, ale dołożenie do tego sytuacji politycznej, może skończyć się torsjami…

Trzy różne mentalnie kobiety walczą o wpływy lubieżnego króla. Elizabeth wydaje się być tutaj najbardziej zdeterminowana, żeby wyszarpać koronę dla swojej rodziny. Bardzo młoda Izabela początkowo zagubiona, szybko się uczy i jest poważną konkurentką Elizabeth.  A ta trzecia Magdalena Sapieha autentycznie kocha się w królu i rodzi mu córkę. Cierpiący na ataki padaczki król wspierany jest przez swojego lokaja,, byłego złodziejaszka, milczącego uczestnika orgii, zaspokajającego się w ukryciu i przygotowującego ziołowe herbatki dla króla, albo afrodyzjaki dla kochanek. Bogucki nie jest komentatorem – oddany władcy, namiętnie podgląda króla w czasie igraszek, czuwając nad jego bezpieczeństwem. Wydaje się, że jedynym prawdziwym mężczyzną jest w książce rosyjski ambasador Repnin – ten posłaniec carycy, wie kogo przekupić i jak zmusić króla do uległości, jednocześnie zakochany w Izabeli, robi wszystko, żeby zdobyć jej względy. Mężczyźni u Gretkowskiej starają się wyzwolić spod władzy kobiet, ale w książce o upadku Rzeczpospolitej, to one pociągają za sznurki, na czele z tą najpotężniejszą Katarzyną. Czy te kobiety mogły ocalić Polskę? Gretkowska nawet mimochodem nie przewiduje takiej sytuacji. Kraj ma upaść i nie zmienią tego nawet zdeterminowane w rozpuście metresy.

Króla najtrafniej charakteryzuje pisarka ukazując Rosję jako dwugłowego orła który łapczywie patrzy na Zachód, skąd pochodziła caryca i jednocześnie na Wschód, którym władała, a w jego szponach wił się nieszczęsny Poniatowski.

Na Zamku zatruwanym jadem z Gnojnej Góry rezyduje król, bez rządu, ministrów, nawet wojska, w towarzystwie zapachu fermentujących odchodów. Kobiet używa jedynie dla zaspokojenia żądz, bo przecież one nie mają poglądów politycznych, poza wariatkami – robią to co każe rodzina albo chciwość. Przewodnicząca Partii Kobiet prowokuje – zasłania się ubiegłymi wiekami, ale wsadza kij w mrowisko i im bardziej stara się być wulgarna, tym mocniej  tęskni za prawdziwą miłością, nie skażoną seksem, którą opisała w książce o Giedroyciu i Osieckiej. A jednak miłość to najgłupszy odruch ludzkiej natury, dziecinny – takie poglądy przypisuje rosyjskiemu ambasadorowi, co wcale jej nie usprawiedliwia, już lepiej niech opisuje wyuzdanie i perwersje sułtanek. Bo ta książka jest jak dawno wycięty wrzód naszej historii. Widocznie czasem trzeba pokazać, że kiedyś było jeszcze gorzej niż teraz, choć przynajmniej wtedy, dobrze się bawiono.

Czy naprawdę w książce chodzi tylko o seks i władzę? A może autorka chciała udowodnić, że kiedyś kobiety miały więcej do powiedzenia w polityce niż obecnie. Na szczęście obecnie przez wyuzdanie i rozwiązłość nie da się skonsumować władzy, chociaż czy naprawdę wszystko wiemy o życiu naszych, pożal się Boże elit? Bo przecież wszystko kręci się wokół seksu, oprócz seksu, bo ten kręci się wokół władzy…

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także