9 stycznia 2016

Koleżanka Osiecka

Ten zbiór wspomnień o Agnieszce Osieckiej jest jak kalejdoskop. Przykładamy oko do życia artystki i każdy może w nim zobaczyć coś innego – jedni dostrzegają tam wielokrotnie odbite skrawki fascynującego życiorysu, a inni rozsmakowują się w różnobarwnych, mieniących się anegdotach. Czytając, można podążać w kierunku plotkarskim i demaskatorskim, skupiać się na romansach, miłościach, zdradach, legendach, tych ekscytujących telewizje śniadaniowe okruchach zdmuchniętych ze stołu, ale można również spróbować wgryźć się głębiej, odnaleźć swoją własną Osiecką. Nie jest to zadanie łatwe. Osiecka wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom, ponieważ można ją interpretować poprzez to wszystko co napisała, można analizować jej życie towarzysko-uczuciowe, a można też przeczytać wydawane właśnie w grubych tomach dzienniki.

Festiwal Osieckiej trwa od dłuższego już czasu, a lista wydawnictw jej poświęconych lub jej autorstwa, stawia ją w szeregu najbardziej popularnych polskich pisarek. Smakujemy „Listy na wyczerpanym papierze”, gdzie dwie poetyckie natury ubierały w słowa swój nietypowy związek, czytamy „Gawędy o lekturach”, analizujemy wybrane utwory sceniczne, sięgamy po miniaturowe historie miłosne, zachłystujemy się ukazującymi się właśnie dziennikami. Osiecka wciąż jest obecna we wspomnieniach i właśnie taki zbiór zafundowała nam autorka „Koleżanki”, gromadząc najbliższe poetce osoby w cyklu, który oparty jest głównie na ich opowieściach, zestawionych chronologicznie. Oprócz rozmów przeprowadzonych bezpośrednio przez Karolinę Felberg-Sendecką, mamy fragmenty wspomnień, które ukazały się już wcześniej , a do tego wypowiedzi samej Agnieszki Osieckiej dla prasy, czy też niepublikowane dotąd pocztówki i listy, które wysyłała do znajomych.

Czasem te wspominki wydają się wklejone na siłę, jedynie magią nazwiska, wyrwane z kontekstu nie znaczą zbyt wiele, choć jestem w stanie zrozumieć, że dla fanów twórczości Osieckiej, opowieść Jacka Kuronia o piosence „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, może nabrać szczególnego znaczenia.

Agnieszka Osiecka wyłaniająca się z tych wspomnień, z tych skrawków wrzuconych do książki, przez osoby blisko z nią związane, wydaje się być inteligentnym, ekscentrycznym i szalenie różnorodnym zjawiskiem. Przez niemal sto stron opowiada o Agnieszce Jan Borkowski, wieloletni kolega, dyskretny i oddany przyjaciel, z czułością oddaje portret artystki i opowiada o życiu w latach sześćdziesiątych XX wieku, w orbicie tej niezwykłej osoby. Portretuje ją w pokoju, gdzie napisała większość swoich tekstów, na maszynie pozostawionej przez Marka Hłaskę i rozprawia się z mitem wielkiej miłości Osieckiej i Jeremiego Przybory. Borkowski opowiada, że to był bardziej flirt a nie miłość, że Agnieszka w pewnym sensie uciekała od tego związku, że Pan Jeremi był na co dzień po prostu nudny. Subiektywna interpretacja Borkowskiego udowadnia, jak bardzo złożoną osobowością była Osiecka, jak ten kalejdoskop świecił przeróżnymi kolorami, jak trudno jest ogarnąć Osiecką jako całość.

Niezwykle ciepło o Agnieszce pisze jej partner, Daniel Passent: że była skupiona na miłości, że lubiła obdarowywać innych i bardzo dobrze czuła się wśród ludzi. Atrakcyjna kobieta a jednocześnie skromna i bezpośrednia. Inni również podkreślają jej urodę i to, że nie przywiązywała wagi do wyglądu zewnętrznego. W książce znajdziemy setki opisów, historyjek, zdarzeń, w których brała udział, króciutkie zdania, wyrwane z wywiadów, wierszyki, piosenki…

Ten tom nosi tytuł „Koleżanka”, co może najdobitniej charakteryzować zamysł autorki, żeby przedstawić Osiecką na tle swojego otoczenia, a osoby o niej piszące, mają stworzyć krąg adoratorów, dając nam książkę o nich i o czasach, w których żyli, zespoloną obecnością fascynującej „koleżanki”. Osiecka, będąc centralną postacią książki, daje im możliwość opisania siebie – wersje Agnieszki, poznamy zapewne z kolejnych tomów jej dzienników.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także