Recenzja
Każdy ma w brzuchu jakieś zwierzątko!
Bohaterka książki Grzegorza Kasdepkego pewnego dnia oświadczyła: „W moim brzuchu mieszka jakieś zwierzątko”. Jak można na takie stwierdzenie zareagować? Śmiechem? Brakiem zrozumienia? Racjonalnym wyjaśnieniem procesu ludzkiego trawienia? Nie! Można potraktować tę deklarację, jako inspirację do stworzenia opowieści o dziecięcej wyobraźni i zainteresowaniu światem.
Grzegorz Kasdepke od kilkunastu już lat zabawia dzieci swoimi książkami. Zdaje się, że zna psychikę i oczekiwania małych odbiorców coraz lepiej. Świadczy o tym choćby „W moim brzuchu mieszka jakieś zwierzątko”. Ta opowieść zainspirowana została rozmową autora z mamą małej czytelniczki, która uznała, że burczenie w brzuszku to nic innego, jak odgłos wydawany przez siedzące w nim zwierzątko. Pisarz stwierdził, że historia ta może stać się doskonałym powodem do napisania własnej opowieści o tym, co kryje się w dziecięcych brzuszkach albo raczej – w dziecięcych główkach.
Świat otaczający małych ludzi zadziwia ich. Wszystko, co nieznane i trudne do wyjaśnienia, staje się inspiracją do tworzenia fantastycznych opowieści, które ujarzmiają strach przed niewiadomym. Bohaterka książki „W moim brzuchu mieszka jakieś zwierzątko” nie wiedziała, czym jest burczenie. Uznała więc, że musi być to sprawka tajemniczego mieszkańca jej brzuszka. Próbowała o tym przekonać swoich rodziców, dziadków, brata, przechodniów spotkanych na spacerze w parku, kolegów z przedszkola i nauczycielkę. Nie wszyscy w istnienie zwierzątka uwierzyli. Nikt nie wyjaśnił, co jest powodem burczenia. Dziewczynka więc trochę o swój los się niepokoiła, trochę też przyzwyczaiła się do istnienia nieodłącznego towarzysza. Bo które dziecko nie chciałoby mieć w brzuchu jakiegoś stworka?
Czytanie Kasdepkego niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Jakie? Inwazję stworków i żyjątek, w które zaopatrzone zostaną wszystkie miejsca w domu, wydające niewyjaśnione odgłosy. W każdym małym brzuszku zamieszka zwierzątko. Wszyscy domownicy będą musieli nasłuchiwać i potwierdzać tę wielce niepokojącą diagnozę. Autor przekonuje, że w dziecięcych główkach mieści się wiele dziwnych żyjątek. Ich liczba jest nieograniczona, bo wyobraźnia najmłodszych nie zna granic.
Problematykę opowieści doskonale uzupełniają zabawne ilustracje Tomka Kozłowskiego. Atutem jest również to, że o przeżyciach opowiada sama bohaterka. Narracja poprowadzona w pierwszej osobie skłania czytelników do przyjęcia opowieści dziewczynki bez żadnego sprzeciwu. Łatwiej się z nią utożsamić, a stąd już bardzo blisko do znalezienia własnego zwierzątka.
Brzuszki gotowe na przyjęcie nowego mieszkańca? Zatem książki w dłoń i stawmy czoło prawdzie. Każdy ma w brzuchu jakieś zwierzątko!