Recenzja
List, który spalisz – jest lepszy niż rozmowa
Z publikowaniem cudzej korespondencji zawsze wiążą się pewne kontrowersje. Dla Tove Jansson, która sporą część życia spędziła za granicą, listy były jedyną nicią łączącą ją z najbliższymi. Przez to dzieliła się w nich wszystkim – sprawami codziennymi, uczuciami, przemyśleniami, wrażeniami z odbytych rozmów, obejrzanych obrazów, wykonywanej pracy. Ta intymność, obecna zarówno w stylistyce, jak i tematyce listów, potęguje wrażenie, że czytając tę publikację, zaglądamy Tove przez ramię.
Podobno Tove Jansson napisała około stu tysięcy listów – osobiście odpowiadała na wiadomości od czytelników, niektóre z nich ozdabiając rysunkami, nieustannie też utrzymywała listowny kontakt z bliskimi. Przy takiej ilości konieczny jest staranny i przemyślany dobór materiału przeznaczonego do publikacji. Boel Westin oraz Helen Svensson skupiły się wyłącznie na listach, które napisała sama Tove. Możemy jedynie domyślać się jakie otrzymywała odpowiedzi, dlatego też autorki zadbały o przybliżenie czytelnikom postaci samej Tove w poszczególnych latach, osób, do których pisała oraz okoliczności, w jakich powstawała dana wiadomość.
Pierwszy list zamieszczony w tej publikacji pochodzi z 1932 roku, ostatni z 1988. Widać wyraźnie jak przez te lata Tove dojrzewała emocjonalnie i artystycznie. We wczesnych wiadomościach wysyłanych do rodziny uderza młodzieńczy entuzjazm dziewczyny marzącej o sukcesie – a nawet nie tyle sukcesie, co możliwości dzielenia się swoją pracą z innymi. Z czasem Jansson nabiera profesjonalnego dystansu, lecz, co ważne, radość bijąca z tekstu nie przemija. Intrygujący jest także sposób, w jaki Tove analizuje swoje emocje – przywiązanie i miłość do spotkanych w życiu osób, strach przed przemijaniem.
Uwagę zwraca także specyficzny styl, jakim Tove opisuje krajobrazy – niewątpliwie wynika to z połączenia wrażliwości literackiej i plastycznej. Odtwarzane przez nią trasy przemierzone za granicą, jawią się niczym pocztówkowe zdjęcia: „Wreszcie wszystko pokryły woal chmur i mgiełka. Szybko robiło się ciemno, na dole, w przestrzeni o barwie łagodnego kobaltu rozciągającej się po horyzont, w domkach rybackich zapaliły się dziesiątki świateł”.
Czytelnik, który sięgnie po listy Tove Jansson nie znając jej twórczości, nie będzie zadowolony. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że znużą go już pierwsze strony. Jednak dla miłośników Muminków, Uczciwej oszustki, Córki rzeźbiarza oraz tych, którzy znają już publikowaną wcześniej biografię pisarki – jest to pozycja obowiązkowa. Listy stanowią bowiem doskonałe dopełnienie obrazu Tove, który wyłaniał się z jej bogatej w autobiograficzne elementy twórczości oraz literackiego portretu sporządzonego przez Boel Westin.