Recenzja
Ludzka twarz terroru
“Morelowe konfitury” to pokaz frazy ciosanej w kamieniu – mimo to XX wiek, nawet w tak oszczędnej prozie, niejednokrotnie budzi skojarzenia z przerażającymi wizjami Hieronima Boscha.
Opowiadania, które złożyły się na zbiór, to jedne z ostatnich znanych prób prozatorskich Aleksandra Sołżenicyna. Autor, który powrócił do Rosji w 1994 roku, kreśli w nich panoramę Rosji od rewolucji październikowej aż po kryzys kubański i rządy Breżniewa.
“Morelowe konfitury” pokazują “ludzką” twarz terroru, rewolucji i wojny w całej ich pełni. To człowieczeństwo mało pomnikowe – często pełne niezaspokojonych ambicji i trywialnej żądzy, ale także przesiąknięte niemal odczuwalnym, fizjologiczny strachem. Jak w świetnym opowiadaniu o Gieorgiju Żukowie, słynnym marszałku i dowódcy Armii Czerwonej, który polityczne rozgrywki, nierzadko na pograniczu życia i śmierci, przypłacić musi zapomnieniem, degradacją czy niezaspokojoną potrzebą bycia docenionym.
Inny niż Żukow jest bohater opowiadania “Ego”, ideologicznie obojętny poczciwiec rzucony w wir rzeźni tambowskiej. Inny jest też Fiodor Iwanycz z miniatury tytułowej. Czasem moglibyśmy pomyśleć, że mamy do czynienia z lodowatą antyutopią, gdyby wyliczenia kuriozalnych przepisów, prostactwo Stalina w “Żukowie” czy przesłuchanie wykładowcy przez dawnego studenta nie wyglądały tak realistycznie. Po świecie Sołżenicyna krąży też (nie)sławny “wykształciuch”, którego do języka wprowadził właśnie rosyjski pisarz. To jeden z symboli państwa w stanie anomii.
Opowiadania Sołżenicyna często rozgrywają się na kilku płaszczyznach czasowych. Dzięki temu autor “Jednego dnia Iwana Denisowicza” pokazuje spustoszenia i zmiany, jakich dokonały w jego bohaterach ważne decyzje. Jego fraza jest dokumentalna, precyzyjna i oszczędna – dla tych, którzy autora “Archipelagu Gułag” znają na wylot, “Morelowe konfitury” nie będą ani jakimś imponującym tour de force, ani próbą zmierzenia się z nowymi formami. Po “końcu historii” noblista pozostał konsekwentny i może nawet nieco zbyt konserwatywny, by w większym stopniu wydobyć jednostkę z czasów, gdy masowo mordowany człowiek stawał się “statystyką”. Jednak to, co odmalował najbrutalniej – państwo totalitarne, pełne wewnętrznych sprzeczności i będące w rozsypce – stanowi obraz przejmujący, nawet jeśli nie rzuca nowego światła na znane fakty.