Recenzja
Najstarszy handel świata
Okładka polskiego wydania książki „Handlowałem kobietami” nieprzypadkowo przywodzi na myśl amsterdamską dzielnicę czerwonych latarni i zorganizowany tam flash mob, będący protestem wobec handlu kobietami. To właśnie problem współczesnego niewolnictwa i handlu ludźmi jest tematem książki dziennikarza śledczego, ukrywającego się pod pseudonimem Antonio Salas.
Publikowanie reportaży, w których odkrywane są tajemnice świata przestępczego, zmusza autora do ukrywania swojej prawdziwej tożsamości. Nie jest to bowiem pierwsza książka Hiszpana, w której infiltruje on środowiska przestępcze. Salas jest również autorem „Dziennika skina” oraz książki „Ja, terrorysta”.
Prostytutki ze wspomnianego amsterdamskiego flash mobu, krzyczą, że „Każdego roku tysiącom kobiet obiecuje się karierę tancerki w Europie Zachodniej. Niestety, kończą tutaj”. Salas w swojej książce skupia się nie tylko na problemie handlu i zmuszania kobiet do prostytucji. Szeroko opisuje działanie strefy seksbiznesu w Hiszpanii, a zawarte w jego w książce relacje nie tyle zaskakują, co przerażają. Dziennikarz przez rok żył w świecie, w którym kobieta jest towarem. Spisane przez niego obserwacje odkłamują sposób postrzegania kobiet parających się prostytucją. Najstarszy zawód świata nie jest wyborem. Zdecydowana większość prostytutek jest zmuszana do swojej „pracy”. To popyt na seksusługi wymusza podaż. Właściciele „przedsiębiorstw” potrzebują „towaru”. Dlatego sprowadzają ten najlepszy. Od handlarzy z Europy Wschodniej, Afryki i Ameryki Południowej kupują dwunasto-, trzynastoletnie dziewczynki i ich niewiele starsze koleżanki.
Historie kobiet, relacje ze spotkań z mafiosami, burdelmamami i stręczycielami to niezwykle bogaty materiał, z którego mógłby powstać fascynujący reportaż. Mógłby… Niestety nie powstał. Autor – do czego sam się przyznaje – nie jest dobrym pisarzem. Książki nie czyta się przyjemnie. I to nie ze względu na poruszany w niej problem. Jej akcja jest porwana i niespójna. Autor traktuje czytelnika jak krnąbrnego, nierozgarniętego ucznia. Po wielokroć i do znudzenia tłumaczy te same kwestie. Uroku nie dodaje również emocjonalny stosunek Salasa do prezentowanych przez niego treści. Być może dając upust swoim uczuciom (często nie przebierając przy tym w słowach), Salas chciał podkreślić dramat opisywanych przez siebie postaci i sytuacji. Jednak zabieg ten stosowany jest niepotrzebnie. Reportaż napisany bez zbędnych komentarzy odautorskich byłby dla czytelnika zdecydowanie bardziej autentyczny, fabuła zaś nie stałaby się przez to mniej dramatyczna.
Handel kobietami i kwestia prostytucji to temat, o którym trzeba nie tylko pisać i mówić, ale któremu należy przeciwdziałać. To również doskonały temat na świetny reportaż. Salas jest bardzo dobrym dziennikarzem śledczym. Szkoda tylko, że nie zlecił spisania swoich przemyśleń i odkryć osobie, która zrobiłaby to lepiej.