25 lutego 2014

Rollercoaster na prochach

Jeśli ktoś nie znosi psychodelicznych opowieści z pogranicza jawy i snu, a świat postrzega bez szczypty fantazji i dużej dozy wyobraźni, odbije się od „Wurta” jak od ściany. A szkoda, bo to jedna z lepszych książek ostatniej dekady XX wieku. Bardzo dobrze, że została wznowiona po dwudziestu latach od premiery.

 

„Wurt” to pokręcona książka. Łatwo się o nią potknąć. Jest najeżona neologizmami i ma nieco eksperymentatorski charakter, którego nadają jej postmodernistyczne zabiegi w rodzaju burzenia czwartej ściany. Także tematyka powieści nie każdemu przypadnie do gustu. Narkotyki, uzależnienie, kazirodcza miłość, nieskrępowany konwenansami seks, niezbyt sympatyczni bohaterowie, gubiący się w surrealistycznych wizjach wywołanych używkami. Narracyjnie to prawdziwy orgazm synestetyka – Jeff Noon każe smakować kolory i słyszeć kształty.

 

Prawda jest taka, że „Wurt” wciąga, choć ma stosunkowo wysoki „próg wejścia”. Nie jest on tak duży jak w przypadku „Neuromancera” Williama Gibsona, ale i tak spory dla „przeciętnego czytacza”. Cyberpunkowy hit nie został tu zresztą przywołany bez powodu. „Wurt” stanowi bowiem mieszankę wspomnianego gatunku z baśnią, mitami, literaturą nonsensu, a pewnie znaleźć w nim można cechy charakterystyczne i dla innych rodzajów czy stylistyk. Powieść można by bowiem umieścić na styku dzieł takich jak „Matrix”, „Incepcja”, „Trainspotting”, „Alicja w krainie w czarów” oraz mitu Orfeusza i Eurydyki (w pewnym stopniu zresztą „Wurt” bazuje na nim).

 

Opowieść Skryby, głównego bohatera, przywódcy Skitrowców, jest jednak nie tyle przestrogą, ile po prostu ostrą, ale jakże piękną, historią o miłości, stracie i poświęceniu oraz cenie, jaką czasem należy zapłacić za błędy i zbytnią ciekawość. Losy Skryby, uparcie dążącego do odnalezienia siostry, są tym samym specyficzną realizacją monomitu Campbella. Główny bohater ewoluuje, poznaje świat i dorasta do ostatecznej próby, balansując przez cały czas na granicy świata realnego i wirtualnych halucynacji. Dla Skryby kończy się to transcendencją. Czytelnik ma zaś zapewniony intelektualny rollercoaster na prochach. A jeśli mu mało – wydawca dorzuca trzy dodatkowe opowiadania. Nic tylko siadać i czytać.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także