Recenzja
Roślinność rodzinna
Michał Rusinek zachęca do hodowania drzew? Niby nic nadzwyczajnego, ale w tym wypadku chodzi o drzewa genealogiczne. „Wierszyki rodzinne” to udana kontynuacja nagradzanych „Wierszyków domowych”.
Pierwsze zetknięcie z „Wierszykami rodzinnymi” zaskakuje. Rodzina przywodzi na myśl babcię, dziadka, rodzeństwo albo kuzynostwo. Dla nich też oczywiście znalazło się miejsce tym w zbiorze (tym bardziej, że podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i osób jest ponoć jak najbardziej nie przypadkowe). Czytamy tutaj zatem o roztargnionej cioci, która wychodząc na spacer z psem zapomniała samego psa, i o wujku harcerzu, który zamiast ciepłego domu, kołdry i talerzy wolał harcerski śpiwór, mundur i menażkę. Doszukujemy się szczypty sensacji we wspomnieniach, czy to dziadek babcię, czy też babcia dziadka porwała przed ślubem, by potem żyć długo i szczęśliwie.
Jednakże zbiór tych wierszy to w zasadzie podróż przez wieki, lądy, kraje i obyczaje, rozpoczynająca się (oczywiście pomijając wstęp – bo, zgodnie z sugestia samego autora, jakie szanujące się dziecko, czytałoby wstęp?) od wierszy o drzewie i małpie. Dalej czekają na nas wspomnienia przodka Egipcjanina, co „niestety, nie bywał wcale wybitny” czy mnicha przepisującego opasłe księgi.
Wierszyki Rusinka są rodzinne w podwójnym znaczeniu – tematyki, ale także autorstwa. Podobnie jak w „Wierszykach domowych” szatę graficzną publikacji przygotowała bowiem Joanna Rusinek. Celowo nie używam słowa „ilustracje”, ponieważ zabawne i utrzymane w różnych konwencjach rysunki stanowią integralną część tekstu, by razem z nim tworzyć znakomitą całość.
Cieszy fakt, że dzięki tak dobremu tomikowi wierszy można przekonywać najmłodszych czytelników, że czytanie, a tym bardziej czytanie wierszy (!) może sprawiać przyjemność. Do moich ulubionych należy „Obcokrajowiec” oparty na pomyśle ze znanego kawału. Jakiego? Sprawdźcie sami!