Recenzja
Szufladki
Ich życie poukładane jest w szufladkach. W każdej coś innego, dobrze znanego i oswojonego. Nie lubią zmian. Pragną czuć się bezpiecznie. Zagrożenia, niejasności, niespodzianki sprawiają, że zachowują się dziwnie. Ludzie nie rozumieją ich, odrzucają. Maria i Miguel Gallardo w książce „Maria i ja” w prosty i obrazowy sposób pokazują, czym jest autyzm.
Osoby dotknięte autyzmem to geniusze zadziwiający swoją pamięcią. Tworzący listy imion ludzi, których widzieli raz w życiu, a których ty już nie pamiętasz. Urzekający uśmiechem, ale też mający trudności z komunikowaniem się samotnicy. O chorobie tej wiemy niewiele, chyba, że znamy kogoś, kogo dotknęła. We wstępie do książki „Maria i ja” psychiatra Michał Wroniszewski napisał: „Jesteśmy wśród Was: dzieci i dorośli dotknięci autyzmem, a zarazem ich rodziny, którym autyzm całkowicie odmienił codzienność”. A, że trudna to codzienność, przekonać można się czytając tę książkę.
„Maria i ja” uczy pokory. Po jej skończeniu czytelnik sięga wstecz pamięcią i przypomina sobie te chwile, kiedy niewłaściwie ocenił zachowanie dzieci wpadających w furię w miejscach publicznych. Dzieci, z którymi nie radzili sobie nawet ich rodzice. Ileż to razy zdarzyło się nam wrócić do domu ze stwierdzeniem na ustach: „Nie uwierzysz, jakiego okropnego malucha dzisiaj widziałem!” Miguel Gallardo uświadamia, co może kryć się za tym „okropnym” zachowaniem.
Współautor i bohater opowieści „Maria i ja” jest znanym hiszpańskim rysownikiem i autorem popularnych książek. Jest też ojcem nastolatki, Marii, która żyje z autyzmem. To osoba nieprzeciętna. Posiada pamięć, jaką spotyka się tylko u geniuszy. Jeśli pozostawić ją w dobrze znanym jej świecie, będzie niezwykle radosna. Ma wielu przyjaciół, których oczarowuje swoim uśmiechem. Jednak jak w życiu każdego autystycznego dziecka, pojawiają się i chwile trudne, które jej ojciec przedstawia w swej książce.
Kiedy zaczynamy lekturę, możemy odnieść wrażenie, że to bardzo smutna opowieść. Ilustracje wydają się ledwie naszkicowane, niedokończone, szare. Tekst jest bardzo prosty. W tej prostocie kryje się jednak ogromna miłość ojca do córki i radość z życia. Autor z dużą dozą swobody opowiada o tym, co dla niego jest trudne, co sprawia, że bycie rodzicem dziecka autystycznego jest inne od opieki nad latoroślą zupełnie zdrową. Wszystkie te problemy zdają się jednak nieistotne. Miłość ojca, jego akceptacja, szacunek i podziw, jakimi otacza swoją córkę, sprawiają, że patrzy się na Marię jak na osobę niezwykłą, jak na dar, który Miguel Gallardo otrzymał od życia.
„Maria i ja” uczy czytelnika szacunku do tego poukładanego świata, do posiadania przez ludzi dotkniętych autyzmem tak istotnej dla nich przestrzeni. Czasem ta przestrzeń jest szara i mało atrakcyjna, ale zawsze przynosi spokój, za który jej mieszkańcy podziękują uśmiechem i swoją wyjątkowością.