Recenzja
Mów dalej
Nienawiść i miłość to, jak mówi zaczerpnięte z “Księgi niepokoju” Fernada Pessoi motto najnowszego tomu Bartosza Sadulskiego, namiętności, które prześladują nas nieustannie i nie chcą zostawić w spokoju.
Pomiędzy tymi dwoma biegunami miota się podmiot “tarapatów”, próbując poradzić sobie ze stratą: śmiercią matki i rozstaniem z dziewczyną. Z jednej strony ma świadomość, że „ubrudzić się i wyjść / jest łatwiej”, lecz z drugiej towarzyszy mu poczucie, że nie da się tak po prostu porzucić dotychczasowego świata. Oddaje się wirowi codzienności, którą jednak co jakiś czas boleśnie rozszczelnia trudna przeszłość. Powraca ona podczas prozaicznych czynności: rozmowy z kolegą na stadionie, spacerów, wizyt u znajomych. I choć bohater próbuje zakładać maskę ironisty i „tańczyć tę grozę”, nie może odciąć się od tego, co minione.
Sadulski w ciekawy sposób mówi o nieobecności. W wierszu “o uciekaniu” tłumaczy: „nawet kiedy cię nie ma / jesteś po prostu nieobecna”, akcentując tym samym, jak mocno strata kształtuje naszą osobowość. O tym, że „istnieje życie po końcu świata”, każdy musi przekonać się sam. I nawet gdy może się wydawać, że wszystko powróciło do normy, gdy już posługujemy się słowami, „za którymi nie skrywa się uraza”, i tak to, co niegdyś było ważne, towarzyszy nam nadal. Radzenie sobie z traumą to godzenie się z tym, że pewne sprawy stały się częścią nas samych. Dotychczasowego świata nie można bowiem zniszczyć całkowicie. Dobrze pokazuje ten proces wiersz “tamten pokój”, gdzie podmiot mówi, iż w pokoju byłej dziewczyny pozostawił swoją półkę, i wyznaje: „ale co na niej trzymasz / to nie moja rzecz”. Wspólnych światów nie można tak po prostu rozłączyć, trzeba nauczyć się je ze sobą współdzielić.
W “tarapatach” panuje ciągła ruchliwość, bohater koncentruje się na kolejnych szczegółach codzienności, sięgając również do języka popkulturowego czy internetowego i tworząc specyficzny rodzaj rozbudowanych sms-ów z rzeczywistości. Podmiot zdaje sobie sprawę z tego, że „fragment to mniejsza całość”, a choć szukanie nigdy nie kończy się odnalezieniem, trzeba ciągle mówić dalej. I uczyć się, że powiedzenie: „bye, bye” nie zawsze musi być jednoznaczne z odejściem, wymeldowaniem się z czyjegoś życia. Czasem może oznaczać pozostanie, bo przecież każdy człowiek musi „mieć jakieś miejsce”, choćby w stracie.