Recenzja
Kobiety nożownika
„Małe lisy” to druga, po entuzjastycznie przyjętych „Obsoletkach”, powieść w dorobku Justyny Bargielskiej. Ta pełna humoru, wysmakowana stylistycznie i językowo książka jest potwierdzeniem prozatorskiego talentu autorki “Bach for my baby”.
W życiu Agnieszki i Magdy zupełnie niezależnie i przypadkowo pojawia się ten sam mężczyzna – Pajda, nożownik z podwarszawskiego lasu. Bohaterki wprowadzają czytelnika w historie niekonwencjonalnych romansów z osobą z warszawskiego półświatka, ale przede wszystkim mówią o własnych doświadczeniach. Prywatne narracje przelatają się z tymi zasłyszanymi w windzie, w pociągu, na ulicy. Od opowieści Agnieszki o wypadku samochodowym, w którym zginął jej „nieżywy chłopak”, przez historię sąsiadki, „pani pomniczkowej”, i jej procesu z byłym konkubentem o pomnik nagrobny, płynnie przechodzimy do Magdy i matczynego kryzysu, w obliczu którego chciała uciec przed dziećmi odpływem wanny (po namyśle zadecydowała się jednak zabrać je ze sobą). Historie tworzą tutaj swego rodzaju surrealistyczny kolaż opowieści, relacji i wrażeń.
Jednak to nie pretekstowa fabuła jest atutem tej powieści. Bargielska posiada doskonałe wyczucie języka potocznego. Świetnie oddaje językowe przyzwyczajenia, dziwne, slangowe powiedzonka i wyrażenia. Zestawiając je ze sobą osiąga intrygujące formalnie miniatury, które wspólnie tworzą nieoczywistą całość, pełną sytuacyjnego humoru, dowcipnie skonstruowanych dialogów i paradoksów.
„Małe lisy” to świetnie napisana, zadziorna proza, która nie pozwala przejść obok siebie obojętnie.