Artykuł
Król Minus zakuwa liczby w kajdany
Istnieje powszechne przeświadczenie, że umysły ludzkie dzielą się na ścisłe i humanistyczne. Że, innymi słowy, albo ktoś jest dobry z matematyki i fizyki, albo z polskiego i historii. Przeświadczenie to, jak wiele mu podobnych, oparte jest na krzywdzącym uproszczeniu. Powiem Państwu w tajemnicy: wybitni humaniści zwykle mają zdolności matematyczne, a wybitni fizycy to też często ludzie wrażliwi na sztukę i literaturę.
Matematyka i literatura to dwie opowieści o świecie, snute od wieków po to, by ten świat dla nas oswoić, byśmy odnieśli wrażenie, że go pojęliśmy. Operują odrębnymi językami, ale bywa i tak, że te języki udaje się połączyć. Częściej, rzecz jasna, w literaturze dla dorosłych. Ale zdarza się tak i w literaturze dla dzieci.
Kilka miesięcy temu nakładem wydawnictwa Tako ukazała się książka Juana Dariena „Wojna liczb” w przekładzie Filipa Łobodzińskiego. Autor, urodzony w Hawanie, specjalizuje się w tworzeniu plakatów i okładek czasopism, ale od czasu do czasu pisze i ilustruje książki dla dzieci.
„Wojna liczb” to typowa opowiastka alegoryczna. Fabuła rozgrywa się w świeci liczb, w którym Jedynka ma kompleksy – jako najmniejsza. Kompleksy te wykorzystuje zły Król Minus, który namawia wszystkie Jedynki do przypuszczenia ataku za inne cyfry za pomocą tajnej broni – minusów. Jak działają minusy – wszyscy wiedzą. Niebawem więc wszystkie liczby zostają zredukowane do Zer. Król Minus każe je zakuć w kajdany i zmusza do budowy zamku dla siebie.
Jedno z Zer się buntuje. Kiedy Jedynki postanawiają je ukarać, okazuje się, że tajna broń nie działa: „Zero nie zmieniło się ani trochę, ponieważ było najmniejszą liczbą i Znak MINUS nie mógł mu zaszkodzić”. Więcej nie opowiem, niech Państwo sami doczytają. Powiem tylko, że wszystko się dobrze kończy.
Warto zwrócić uwagę, jak wiele ważnych tematów udało się pomieścić Darienowi w tak niewielkiej, pięknie ilustrowanej techniką kolażu książce. Mam wrażenie, że to właśnie z pozoru abstrakcyjny język matematyki sprawił, że książka jest tak pojemna i czytelna dla dzieci. Co więcej, może być ona podstawą do rozmów na ważne tematy: o historii, totalitaryzmie, rewolucji czy tolerancji. Można też na jej przykładzie pokazać dziecku, jak czytać alegorie. Ta umiejętność bardzo się przyda przyszłym czytelnikom książek dla dorosłych.