16 marca 2013

Szczepionka na "znieczulicę"

Od pewnego czasu pojawiają się w księgarniach książki dla dzieci o tzw. trudnych tematach, dotąd pomijanych milczeniem lub zarezerwowanych dla literatury dla dorosłych. Te książki już nie tylko bawią, ba – nie tylko bawiąc uczą. Ich edukacyjna funkcja polega na przede wszystkim na budzeniu wrażliwości na różne trudne sprawy wokół nas. 

Kiedyś media lubowały się w żonglowaniu określeniami typu „znieczulica społeczna” i za pomocą licznych przykładów piętnowały nasze konformistyczne zachowania. Przekaz był mniej więcej taki: ludzie są źli i poniosą za to srogą karę. Teraz zmieniły się modele edukacyjne. „Znieczulica” stała się chorobą uleczalną, a w każdym rolę szczepionki przeciwko niej przejęły książki dla dzieci.

 

Słowo „znieczulica” modne było w Polsce wówczas, kiedy aktualne i bolesne było słowo „emigracja”. Oznaczało dramatyczną decyzję zmiany adresu, najczęściej na taki, pod którym było się kimś gorszym, niż pod poprzednim. Samopoczucie emigrantów, przynajmniej tych lepiej wykształconych, poprawiała pamięć o tradycji polskich emigracji, szczególnie tej Wielkiej. Pamięć, która pozwalała się w tę tradycję włączyć.

 

W tych czasach, a właściwie już szczęśliwie pod ich koniec, byłem na wycieczce klasowej w Anglii. Wśród nauczycieli w tamtejszej szkole (w Billericay pod Londynem) pracowała Holenderka. Zapytaliśmy ją, czy wyemigrowała do Anglii. Bardzo się zdziwiła! Nigdzie nie emigrowała. Po prostu przyjechała, żeby tam popracować. Z ciekawości. Muszę przyznać, że byliśmy skonsternowani. Jak można opuścić ojczyznę – z ciekawości?!

 

Na szczęście już można. Na szczęście wyjazd za granicę nie jest już tak dramatycznym krokiem. Ale, niestety, nie wszędzie. Łatwiej współczuć temu, kto jest w podobnej sytuacji, jak my. Kiedy nasza sytuacja się poprawia, zaczynamy znów chorować na wspomnianą „znieczulicę”. Dlatego powinny powstawać takie książki, jak „Emigracja” Jose Manuela Mateo, wydana właśnie w Polsce.

 

To książka-harmonijka, zawiązywana czarną wstążeczką. Po rozłożeniu ukazuje się jedna długa, pełna detali ilustracja, autorstwa Javiera Martineza Pedra. Towarzyszy jej prosta narracja o bardzo dramatycznej emigracji z Meksyku do Los Angeles, prowadzona z perspektywy dziecka. Kończy się nadzieją na lepszy życie. Ale na razie jesteśmy w ośrodku dla uchodźców: „Nie mogę więcej pisać, bo zaraz zgaszą światło”. Piękna książka, świetna szczepionka na wspomnianą chorobę na „z”.

Czytelnicy, tego artykułu oglądali także