Coraz bardziej popularne są u nas ostatnio dziecięce książki bez słów, pozwalające swobodnie budować opowieść, śledzić różne wątki rozwijające wyobraźnię, wspierające kreatywność dzieci i ich spostrzegawczość (niestety te książki wymuszają też kreatywność rodziców, o którą po 8-10 godzinach pracy czasem trudno).
Na współczesnym rynku książki dziecięcej, zwłaszcza wśród książek przeznaczonych dla małych dzieci trudno dość znaleźć takie pozycje, które mogą być czytane i przez chłopców, i przez dziewczynki. Do chlubnych wyjątków należy cała seria przygód fińskiej Siri (która nie ma nic wspólnego z ponętnym głosem systemu iOS).
Dla tych, którzy jeszcze nie potrafią czytać, Bajtlik jest lepszy niż Tuwim. Do tego autora mam szczególny sentyment, bo kolejna już jego książka pozwala mojemu dziecku wejść w rozwojowy zakręt.
22 stycznia 2015
Recenzja
To fantastyczna opowieść dla trzylatków humorzastych i tych uporządkowanych, gagatków i grzecznych. Główne bohaterki – Tola i Benia – to sąsiadki z podmiejskiego osiedla, które bawią się razem w przetaczanie kamienia, obserwowanie wyskakujących spod niego robaków, wycinanie i klejenie postaci z papieru.
14 stycznia 2015
Recenzja
Każdy rodzic czasem posługuje się cytatem i u nas od jakiegoś czasu powracają dwa zdania z książek o Bolusiu – "Ależ, Bolusiu" oraz "Boluś chciał, no i ma".