Najnowszy tom sagi o Wiedźminie spadł na fanów niczym grom z jasnego nieba. Piętnaście lat po wydaniu "Pani Jeziora" i niezliczonych zapewnieniach, że do cyklu wiedźmińskiego już nie powróci, Andrzej Sapkowski zaprezentował nam kolejną porcję przygód Geralta z Rivii. Polska scena fantasy dawno nie odnotowała takiego poruszenia, zwłaszcza, że dla wielu jej obserwatorów „Wiedźmin” był cyklem ikonicznym, przeżyciem wręcz pokoleniowym.
Listopadowe książkowe podium świadczy o tym, że czytelnicy mają zaufanie do swoich ulubionych autorów, kupują nawet ich słabsze książki, bo akurat żadna z trzech nie należy do największych osiągnięć ich twórców.
Chcesz rozmawiać o architekturze, poczytaj Rybczyńskiego.
Marek Krajewski w pojedynkę zmienił mapę polskiej literatury kryminalnej, wprowadzając ją – niejako przy okazji – na salony niedostępne wcześniej dla literatury gatunkowej. Najnowszą powieścią, „W otchłani mroku”, wrocławski prozaik dowodzi, że jego formuła na bestseller wciąż się nie wyczerpała. Głębia filozoficznych dysput dodaje zaś całości uroku.
Dane są optymistyczne. Już prawie 60 procent naszych obywateli uwolniło się od zgubnego nałogu czytania. To spore osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że do pierwszego kontaktu z używką dochodzi już w dzieciństwie. Wpływ środowiska też robi swoje. Ludzie bezwstydnie obnoszą się z zakurzonymi powieściami w metrze, tramwaju, autobusie. Witryny księgarni epatują kolorowymi krzykliwymi okładkami. W każdej dzielnicy można spotkać bibliotekę publiczną, dostarczającą papierowej trucizny za darmo.