Rok 1988, Włochy. Słoneczny majowy poranek Z okazji otwarcia pierwszych międzynarodowych targów książki w Turynie odczyt wygłasza Josif Brodski. Sala Teatro Regio pęka w szwach – oto znakomity poeta, który rok wcześniej otrzymał literacką nagrodę Nobla, uchyli za chwilę rąbka tajemnicy, odpowie na pozornie błahe pytanie, nękające nawet najbardziej doświadczonego czytelnika: „Jak czytać książki?”.
Wielką, chyba największą zaletą książki Adama Zamoyskiego „Polska” jest jej przeznaczenie – pierwotne wydanie w obcych językach było skierowane do obcokrajowców, którzy mieli poznać historię Polaków i Polski. Rodzime wydanie książki pokazuje, że znajdziemy w niej również refleksje szczególnie ciekawe dla nas samych. „Polska” Zamoyskiego nie jest bowiem uproszczonym, krótkim kursem historii Polski.
Kim jest nowoczesny Stańczyk, przeszywający wzrokiem to, co ma w polu widzenia? Dlaczego otaczają go różnego rodzaju demony, przypominające mistyczne zwierzęta ze średniowiecznych miniatur? Abstrakcję na okładce dopełnia strój (a)historycznej postaci – dres chłopaka z osiedla i ogrodowy fotel. To wszystko sygnowane: Jakobe Mansztajn, "Studium przypadku".
Pomimo tego, że – jak pisze Inga Iwasiów – księga umarłych jest wzorem dzieła „trochę nieczytelnego dla postronnych”, warto współprzeżywać żałobę wraz z pisarzami. O czym bowiem mówią nam Roland Barthes w „Dzienniku żałobnym” i Inga Iwasiów w „Umarł mi”? O tym, że ból po stracie bliskich jest tyleż osobisty, co uniwersalny.
Od kiedy polskie kino zeszło na „Psy”, wiadomo, że dezynwoltura, z jaką Władysław Pasikowski traktuje dwudziestowieczną historię Polski, sprzedaje się świetnie. Ostry kontur postaci, rekruckie dialogi, chłopięcy mizoginizm i komiksowa narracja wystarczyłyby reżyserowi do spokojnego życia w willi na przedmieściach – męskie filmy klasy B zawsze znajdą poklask w Kartoflandii, także w wersji komediowej (dość spojrzeć na tuszę Olafa Lubaszenki), jak i easternowej.