Rok 1988, Włochy. Słoneczny majowy poranek Z okazji otwarcia pierwszych międzynarodowych targów książki w Turynie odczyt wygłasza Josif Brodski. Sala Teatro Regio pęka w szwach – oto znakomity poeta, który rok wcześniej otrzymał literacką nagrodę Nobla, uchyli za chwilę rąbka tajemnicy, odpowie na pozornie błahe pytanie, nękające nawet najbardziej doświadczonego czytelnika: „Jak czytać książki?”.
Bohaterem ostatniej odsłony naszego cyklu jest prozaik Szczepan Twardoch, laureat Paszportu „Polityki” i Nagrody Nike Czytelników za powieść „Morfina”.
Pierwsza część nowego przekładu „Kronik”, autobiografii amerykańskiego pieśniarza Boba Dylana trafiła do księgarń. W swojej książce Dylan wspomina Nowy Jork z początku lat 60., zwierza się z niechęci do co bardziej fanatycznych fanów-wyznawców, kilkukrotnie wspomina dzieciństwo, opowiada o nagrywaniu kilku płyt. „Kroniki” nie dają jednak odpowiedzi na pytanie: „kim właściwie jest Bob Dylan?”.
Najlepsze co wybitny pisarz może zrobić dla własnych dzieci, to szybko umrzeć. Jeszcze zanim zaczną cokolwiek kojarzyć. Obie strony mogą mieć z tego niebagatelną korzyść i to niekoniecznie natury finansowej. Zmarły może liczyć na pełne czułości wspomnienia, potomek z kolei na zachowanie psychicznej równowagi.
Pomimo tego, że – jak pisze Inga Iwasiów – księga umarłych jest wzorem dzieła „trochę nieczytelnego dla postronnych”, warto współprzeżywać żałobę wraz z pisarzami. O czym bowiem mówią nam Roland Barthes w „Dzienniku żałobnym” i Inga Iwasiów w „Umarł mi”? O tym, że ból po stracie bliskich jest tyleż osobisty, co uniwersalny.