17 lipca 2013

Kronika towarzyska RP

Dlaczego poseł Dorn, wchodząc do Sejmu, powinien podawać hasło „Gibraltar”? W jaki sposób Karol Strasburger przekonywał do korzystania z damskiej toalety? Kiedy Zygmunt Bielski „zastyga w skosie”? Kto trzyma się zasady, że szkoda życia na starość?

 

Jerzy Iwaszkiewicz nazywany jest kronikarzem III, a nawet IV RP – i faktycznie w swoich felietonach skrupulatnie notuje spostrzeżenia dotyczące otaczającego go świata. W dodatku robi to w sposób niezwykle inteligentny, powściągliwy, w sposób, w którym nawet złośliwości nie są pozbawione pewnej dozy sympatii.

 

Świat Iwaszkiewicza jest jednak raczej światkiem: polityków, celebrytów i „arystokracji”, a „Salony” (czyli „Kot w pralce”) stają się lekturą trudną w momencie, w którym nie zna się choć jednego nazwiska. Zapiski Iwaszkiewicza przypominają miejscami „notatki pamięciowe”, skaczemy ze zdania na zdanie, przeskakując zarazem z osobistości na osobistość, a z tych na kolejne wydarzenia. Można się w tym wszystkim pogubić, a kiedy nie śledzi się polskiej sceny politycznej ani nie rozgląda po towarzysko-celebryckich salonach, trudno w pełni docenić dowcip autora.

 

Mimo to „Kot w pralce” jest niewątpliwie książką interesującą, napisaną z pasją i humorem. To inteligentny komentarz do otaczającej nas rzeczywistości; szkoda jedynie, że tak hermetyczny.

Książki, o których pisał autor