Recenzja
Miało być ładnie
„Żyjąc we współczesnej Polsce, trudno oprzeć się wrażeniu, że coś jest z tym krajem nie tak” – pisze Jan Sowa, jeden z autorów tekstów zawartych w tomie o dziwnie brzmiącym tytule Hawaikum.
Na to, czym jest tajemnicze „hawaikum” pośrednio wskazuje jaskraworóżowa okładka i naszkicowane na niej jelenie poroże, stanowiące umocowanie dla Chrystusowego krzyża, z którego wyrasta palma z dorodnymi kokosami. Natomiast we wstępie Filip Springer już precyzyjniej definiuje tytułowe pojęcie pisząc: „to ten zgrzyt, gdy w przestrzeni – wizualnej, muzycznej, kulinarnej, odkrywamy fałsz”. Składające się z dwóch części – zbioru esejów kulturoznawczych i materiału fotoreportażowego przygotowanego podczas dwuletnich podróży po polskich prowincjach przez Agatę Pankiewicz i Marcina Przybyłkę – Hawaikum to wielopłaszczyznowe wariacje na temat tego „zgrzytu”.
Wszystkie teksty oraz fotografie łączy jedno: pokazują, że w zamierzeniu miało być w Polsce pięknie, estetycznie, a „wyszło jak zawsze” – kiczowato, tandetnie, momentami wręcz brzydko. Istnieją dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, usytuowanie w Europie Środkowej, czyli w pozycji „niedojrzałości”, niemożliwości dookreślenia się bez spoglądania na Innego: lepszego na Zachodzie i gorszego na Wchodzie. Po drugie, dziedzictwo PRL-u, czyli czasów gdy królowała „bylejakość”. Dzisiejsza Polska to więc kraina, gdzie nieustannie można dostrzec tęsknotę za egzotyką i tropikami: kolorowe domy, piosenki o Hawajach, miszmasz w restauracyjnym menu, gipsowe figurki w ogrodach, kaktusy czy orchidee pielęgnowane w zamkniętych pomieszczeniach. To wszystko w zetknięciu z rzeczywistością, która, jak zauważa Ziemowit Szczerek, „jest błotnista, żytnio-polna, dąbrowna, kniejowna, rozjeżdżona, ciemna, śniegochlupna”, daje efekt zaskoczenia i śmieszności, czasem dezorientacji.
Autorzy tomu starają się jednak podejść do tego typu zjawisk ze zrozumieniem – dostrzegają, że w chaotycznym i przypadkowym łączeniu często sprzecznych elementów kryje się pragnienie stworzenia indywidualnego raju, który tu i teraz zaspokoi potrzebę tego, co inne, nieznane. Podkreślają natomiast, że ciągłe importowanie obcych wzorów i uznawanie ich za nasze to sprowadzanie jedynie pustych, wyrwanych z kontekstu form, pogrążanie się w kolejnych złudzeniach. Twórcy “Hawaikum” nakłuwają tę powłoczkę iluzji i z jednej strony, pokazują jej powierzchowność i kiczowatość, a z drugiej – niejako puszczając do czytelnika oko – próbują powiedzieć, że być może kryje się w tym wszystkim jakaś naiwna szczerość. Może czasami naprawdę jest ładnie, tylko po prostu na swój sposób.